Diablo III: Reaper of Souls - prezentacja Edycji Kolekcjonerskiej

25 marca to dzień premiery jakże wyczekiwanego dodatku do Diablo III , niestety póki co jedynie w wersji na blaszaki. Zaledwie przed chwilą ...

25 marca to dzień premiery jakże wyczekiwanego dodatku do Diablo III, niestety póki co jedynie w wersji na blaszaki. Zaledwie przed chwilą odebrałem "jeszcze ciepłą" Edycję Kolekcjonerską Reaper of Souls i z wielką chęcią ją dla Was rozpakuję. 

Diablo III: Reaper of Souls - prezentacja Edycji Kolekcjonerskiej (unboxing)


Opakowanie dodatku jest prawie takiej samej wielkości co kolekcjonerka podstawowej wersji gry. Pudło od Reaper of Souls jest zaledwie 1cm wyższe. Będzie się świetnie prezentowało na półce.



 A co się kryje w środku?


Płyta CD z pełną ścieżką dźwiękową Diablo III: Reaper of Souls. Miałem już okazję usłyszeć próbkę i wierzcie mi - muzyka zawarta w grze jest warta przesłuchania nie tylko jako dodatek podczas siekania kolejnych hord potworów. 



Kulisy produkcji na DVD i Blu-Ray, czyli masa ciekawostek w postaci różnorakich nagrań oraz wywiadów z twórcami. 


Pudełko, płytka dvd z grą, instrukcja, a także 3 ulotki z kluczami. Dla mnie najbardziej warte uwagi są trzy darmowe paczki kart do Blizzardowskiej karcianki - Hearthstone, które na pewno wykorzystam.


Wielokrotnie chwaliłem Blizzarda za niesamowite artbooki i zrobię to także w tym przypadku. Skoro firma ma w swoich szeregach tak niesamowicie utalentowanych ludzi to dlaczego by nie pochwalić się ich pracami? W dodatku w tak pięknej oprawie...




Podkładka pod mysz z wizerunkiem Anioła Śmierci, Maltaela. Nadal nie jest to produkt z najwyższej półki, ale śmiem twierdzić że jego jakość poprawiła się od czasów Starcraftowej kolekcjonerki rozpakowanej jakiś czas temu na blogu. Nadruk wygląda znacznie lepiej w stosunku do nieco bladego poprzednika.


Dodatki cyfrowe:

- widmowy ogar, towarzysz do Diablo III

- trzy wyjątkowe skórki hełmów, które możemy wykorzystać w transmogryfikacji,


- unikatowe skórki do oręża, dzięki którym możemy upodobnić się do Maltaela,

- goblin skarbnik, towarzysz do World of Warcraft,

- kilka portretów oraz zdobień do Starcrafta II

Na deser Edycja Kolekcjonerska Diablo III: Reaper of Souls w całej okazałości 
 

Mimo, że Blizzard nie dorzucił do zestawu żadnych zbieraczy kurzu w postaci figurek to i tak jestem tą kolekcjonerką bardzo usatysfakcjonowany. Jesteście ciekawi jak prezentuje się w akcji sam dodatek i jakie wprowadza zmiany? Recenzja już wkrótce. Teraz wybaczcie, idę ratować świat przez Aniołem Śmierci!

4 komentarzy:

PlayStation 4 - wrażenia z użytkowania konsoli cz. 3

Trzecia część moich wrażeń z użytkowania konsoli praktycznie w całości poświęcona jest kamerze do PlayStation 4 . Urządzenie kosztuje ponad...

Trzecia część moich wrażeń z użytkowania konsoli praktycznie w całości poświęcona jest kamerze do PlayStation 4. Urządzenie kosztuje ponad 250 złotych i pewnie wielu z Was zastanawia się czy warto już teraz wydać na nią ciężko zarobione pieniądze.


Nie będę się rozwodził nad specyfikacją techniczną, którą możecie znaleźć w tym miejscu. Design zmienił się dość znacznie od czasów poprzedniej generacji. Nareszcie otrzymaliśmy gadżet, który można bez obaw postawić w salonie i którego nie trzeba chować po skończonej zabawie bo wygląda jakby był z poprzedniej epoki. Nowa kamerka to elegancki, wąski prostokąt który świetnie komponuje się z PlayStation 4, padami czy nawet resztą naszego kina domowego. 

 Raz, dwa... Czy mnie słyszysz, PlayStation 4?


Po podłączeniu kamery do dedykowanego portu AUX w konsoli zyskujemy dwie nowe funkcjonalności. Pierwsza z nich to możliwość cyknięcia sobie fotki (właściwie kilku) i automatycznego logowania określonego profilu na podstawie rozpoznanej twarzy. Mimo, że ostrość tych zdjęć przy słabym oświetleniu pozostawia trochę do życzenia to sama opcja działa bez zastrzeżeń. W skrócie: odpalamy konsolkę, ładnie się uśmiechamy i już jesteśmy zalogowani. 


Druga ciekawa rzecz to możliwość wydawania niektórych poleceń głosowych (tylko w języku angielskim). Oprócz standardowych komend odpowiadających za wyłączenie konsoli, czy powrót do ekranu startowego możemy wybrać sobie tytuł, w który chcemy w danej chwili zagrać. O ile ze standardowymi poleceniami kamera PlayStation 4 radzi sobie znakomicie to z grami zdarzają się drobne wpadki. Powiedziałem Outlast, a konsola uparcie w to miejsce wybierała Contrast, natomiast na dźwięk słów Tomb Raider pozostawała zupełnie obojętna. Kto wie, może nie przepada za Larą Croft, albo co bardziej prawdopodobne - trzeba poczekać na kolejną aktualizację oprogramowania. 

PlayRoom, czyli inwazja robotów w naszym salonie


PlayRoom to darmowa aplikacja dostępna jedynie dla posiadaczy PlayStation 4. Jest ona bez wątpienia ciekawą demonstracją, która w zabawny sposób pokazuje możliwości zarówno kamery jak i Dual Shocka 4. Możemy wybierać spośród trzech mini gier. Pierwsza z nich pozwala zasypać (dosłownie) nasz salon sympatycznymi przybyszami z innej planety. Marsjanie (?) są oczywiście interaktywni; reagują na nasze ruchy, przyglądają się nam, uciekają itp.


Druga opcja pozwala pobawić się z jednym, ale za to bardziej uzdolnionym robotem - Asobi'm i wierzcie mi... lepiej nie próbujcie go wkurzać ;) Trzecia mini gra to tenis w stylu starego dobrego ponga, tyle że z użyciem pada możemy nieco "naginać" planszę do swoich potrzeb. Kto wygra 7 meczów może otworzyć szampana i w euforii zalać cały stadion... znaczy salon. Efekciarskie, przynajmniej za pierwszym razem.

Hey! You Wanna Dance?

W tej chwili nie ma zbyt wielu gier obsługujących kamerę PlayStation 4. Dosadniej mówiąc jest jedna, Just Dance 2014. Mimo dość leniwego, dzisiejszego nastroju, zatańczyłem (w każdym razie można tak powiedzieć) całe trzy utwory. 


Gra zawiera 47 radiowych hitów w rytm, których możemy gubić kalorie, zmagać się z coraz trudniejszymi układami czy rzucić wyzwanie taneczne komuś z drugiego końca świata. Muszę przyznać, że kamera całkiem sprawnie wykrywa ruch i rejestruje nasze wygibasy. Myślę, że spokojnie dorównuje pod tym względem do Xbox'owi 360 i jego Kinectowi. Tańczyłem solo, więc nie wiem niestety jak sprzęt radzi sobie z choreografią dla kilku osób (niektóre kawałki taką zawierają). W przypadku imprez, niuanse przestają mieć znaczenie, a wasi goście na pewno docenią wolność gry bez potrzeby wspierania się PlayStation Move. Myślałem że padnę ze śmiechu wyginając się przy kawałku z Ghostbusters. Ooo tak, w Just Dance 2014 układy taneczne są bez wątpienia zrobione z jajem!

Kupować czy się wstrzymać?

Kamerę jeszcze bardziej niż samo PlayStation 4 trapi jedna bolączka - mały wybór gier, a właściwie jego brak. Nie zrozumcie mnie źle... sprzęt naprawdę ma swoje zalety, a jego możliwości zapowiadają się obiecująco. Moim zdaniem warto jednak jeszcze zaczekać, a kasę można śmiało zainwestować w drugiego pada, albo w jakieś ciekawe tytuły. Lada dzień pojawią się przecież Infamous: Second Son i prolog do Metal Gear Solid V: Ground Zeroes.


Tym sposobem napisałem Wam już wszystko co przychodziło mi do głowy w kwestii PlayStation 4 i akcesoriów. Czas więc na końcową konkluzję. Czy jestem zadowolony, że kupiłem konsolę w dniu premiery? Oczywiście, że tak! Miałem sporo czasu, żeby dogłębnie poznać sprzęt, dostrzec jego wady i zalety, a także porównać wydajność w wydanych już tytułach z PC. Przed nami wiele znakomitych gier i jestem pewien, że wysyp perełek zacznie się już w tym roku. 

2 komentarzy:

Złap mnie jeśli potrafisz - rzut okiem na Need For Speed: Rivals

PlayStation 4 delikatnie mówiąc nie rozpieszcza fanów czterech kółek. Polyphony Digital nieśmiało przebąkuje o Gran Turismo 7 , Project Ca...

PlayStation 4 delikatnie mówiąc nie rozpieszcza fanów czterech kółek. Polyphony Digital nieśmiało przebąkuje o Gran Turismo 7, Project Cars wjedzie na nasze salony najszybciej pod koniec roku, a prace nad znakomicie zapowiadającym się DriveClub'em - zgodnie z wczorajszymi doniesieniami wróciły do punktu wyjścia. Póki co szybkimi furami możemy więc pośmigać jedynie w Need For Speed: Rivals

Korzystając z okazji, że gra wpadła w moje ręce napiszę dla Was kilka słów na jej temat. Czy ta eksploatowana do granic możliwości marka może czymkolwiek pozytywnym nas zaskoczyć? Okazuje się, że jak najbardziej tak!


Rozgrywka

Need For Speed: Rivals to kolejna wariacja w temacie kierowców wyścigowych i stróżów prawa, tym razem od Ghost Games. Studio oddało do naszej dyspozycji malownicze miasto Redview County, a w nim kilkadziesiąt wydarzeń w których możemy wziąć udział. Gra umożliwia zabawę zarówno z żywymi jak i komputerowymi przeciwnikami. Dzięki systemowi AllDrive nic nie stoi na przeszkodzie aby płynnie przeskakiwać między rozgrywką sieciową, a tą dla pojedynczego gracza. W zasadzie od razu po odpaleniu gry, kiedy mamy wszystko skonfigurowane jesteśmy wrzucani na mapę miasta po której poruszają się już inni kierowcy.



Dwie ścieżki karier... Nie będę ściemniał, lepiej mi idzie ucieczka niż ściganie piratów drogowych opiszę więc rozgrywkę właśnie z tej perspektywy. Możemy wybierać między klasycznym wyścigiem, ściganiem się z policją na karku, zwykłą czasówką czy też trybem w którym musimy po prostu jak najszybciej zwiać z przed nosa gliniarzom. Pomyślne ukończenie danej imprezy nie wiąże się z sukcesem, bo zebraną kasę trzeba jeszcze dowieźć do kryjówki. Dopiero wtedy możemy ją wykorzystać na zakup nowego autka, poprawienie jego osiągów, tuning wizualny i ulepszenia bardzo przydatne w starciu z policją czy też pozostałymi graczami.


Fabuła nie ma tu większego znaczenia, a właściwie sprowadza się ona do kilku przerywników filmowych. Aby awansować na kolejny poziom musimy wykonać jedno z trzech zadań, zależnie od trybu rozgrywki jaki preferujemy. Może to być przykładowo drift, eliminacja przeciwników czy użycie określonej ilości wspomagaczy na drodze. Wyższy poziom daje nam możliwość zakupu nowych samochodów i wzięcia udziału w kolejnych imprezach.


Do pomiaru czasów z poszczególnych wyścigów zdążyliśmy się już przyzwyczaić. A co powiecie na to że nawet rozstawione na mapie fotoradary klepią nam fotki i porównują prędkość z naszymi znajomymi? Bezapelacyjnie te wszystkie elementy motywują do dalszej gry, przekraczania kolejnych granic i bicia kolejnych rekordów. 

Hey Porsche!

Oprawa wizualna może nie jest jeszcze tym czego oczekuję od nowej generacji, ale prezentuje ona więcej niż przyzwoity poziom. W autkach zadbano o detale i każda zmiana felg, malowania karoserii czy nawet rodzaju lakieru wpływa  pozytywnie na ich unikalność. 

 
Warto zaznaczyć, że po 11 latach nieobecności do Need For Speed'a wróciła marka Ferrari. Uszkodzenia samochodów choć wizualnie są niezłe to jednak nie wpływają one zbytnio na model jazdy. Poszczególne wyścigi oczywiście różnią się od siebie krajobrazami; mkniemy przez lasy, bezdroża, kaniony i małe miasteczka. Wszystko to okraszone zmiennymi warunkami atmosferycznymi, które wyglądają dość okazale, ale podobnie jak uszkodzenia - minimalnie wpływają na rozgrywkę. Co nie zmienia faktu, że frajda z jazdy i pokonywania kolejnych kilometrów jest ogromna. Czuć przede wszystkim prędkość i moc jaka drzemie w poszczególnych furach. Sama gra działa płynnie i nawet jeśli na ekranie pojawiało się więcej aut to nie zanotowałem znaczących spadków animacji.


Muzyka obecna w grze to właściwie kompilacja najnowszych hitów do których Electronic Arts zdążyło już nas przyzwyczaić. W każdym razie słysząc znajome dźwięki z przyjemnością dociskałem pedał gazu w moim żółtym Porsche 911. Policyjne gadki, ryk silników, odgłosy zderzeń i giętej blachy trzymają wysoki poziom i niewiele jest tutaj do poprawki. 

 Szybcy i wściekli

Tacy właśnie są... gliniarze z Redview County. Z jednej strony dobrze, bo stanowią wyzwanie, ale z drugiej strony po ciężkim dniu pracy przydałaby się czasem opcja ich wyłączenia. Nie jest to może wyraźna wada gry, ale po którymś z kolei, nieudanym dowiezieniu kasy do kryjówki przechodzi ochota na dalszą zabawę.


Do gry w Need For Speed: Rivals dobrze jest mieć zgraną paczkę znajomych. A to dlatego, że wszyscy gracze aby rozegrać wspólny wyścig muszą pojawić się na mapie i dojechać do określonego punktu. Wiadomo, że w publicznej rozgrywce zawsze znajdą się jacyś niezdyscyplinowani osobnicy których trudno namówić do wspólnych zmagań. Nawet z pomocą wbudowanego, głosowego czata. Mimo wszystkich zalet AllDrive, brakuje po prostu opcji włączenia wyścigu, do którego gra wrzuci automatycznie wszystkich uczestników sesji.

Dla niektórych wadą może też być model jazdy, który jest typowo zręcznościowy. Warunki atmosferyczne i uszkodzenia mają jakiś tam minimalny wpływ na komfort prowadzenia naszego pojazdu, ale graniczy to w zasadzie z czystą kosmetyką. 

Warto?



Jeżeli szukacie wyścigów z realistycznym modelem jazdy, idealnie odwzorowanymi uszkodzeniami i warunkami atmosferycznymi dynamicznie oddziałującymi na prowadzony samochód to Need for Speed: Rivals Was rozczaruje. To nie jest kolejna Forza czy Gran Turismo. Jeśli natomiast lubicie ścigałki o charakterze bardziej zręcznościowym, z domieszką losowości i nutką adrenaliny to gorąco zachęcam abyście dali szansę właśnie tytułowi Ghost Games. Skrzyknijcie znajomych, rozsiądźcie wygodnie na swoich kanapach, podkręćcie dźwięk i czerpcie przyjemność z osiągania niebotycznych prędkości, wygranych pojedynków i pościgów. Ja ostatni raz bawiłem się tak dobrze przy Need For Speed: Hot Pursuit.

1 komentarzy: