Witam wszystkich, którzy szukają czegoś w co można pograć we dwoje i spędzić miło czas. Tym razem padło na strzelankę z trybem kooperacji dla dwojga. Oczywiście mowa o Resident Evil V Gold Edition. Gra dosyć stara, ale tu nie o to chodzi. Koniecznym wymogiem do gry dla dwóch osób (przynajmniej dla mnie) jest możliwość ogrania wspólnie z partnerem całej kampanii/przygody itd. Nie lubię pół środków typu specjalne misje dla dwojga, albo zestaw wyzwań, które po chwili zaczynają być powtarzalne i nudne. Capcom zaszalał i dał swój survival horror na dwoje. No bo co może być przyjemniejszego od zabijania zombie? Dobra dobra, wróćmy do początku. Ogólnie, nie jestem fanem strzelanin, a tym bardziej na podzielonym ekranie. Może dlatego, że mam mały telewizor (tylko 32" wstyd!), a może po prostu ciężko znaleźć shootera, który faktycznie stawia mocno na fabułę zamiast typowe "pif paf" i do przodu? Przekonajmy się, zapraszam was do moich wrażeń z Resident Evil V Gold Edition, w którego graliśmy wspólnie z narzeczoną.
Czym właściwie jest Resident Evil? Tego chyba nie muszę tłumaczyć. Jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek w świecie gier, a dodatkowo dorobiła się kilku filmów! Wstyd przyznać, ale był to nasz pierwszy Resident, więc jeżeli chodzi o fabułę to byliśmy zieloni. Coś tam wiedziałem, ale nigdy nie wnikałem (jakiś wirus zaraża ludzi i robią się zombiaki - typowe). Co do samego wydania Residenta V w wersji Gold, poniżej główne różnice w porównaniu do podstawowej edycji:
- dwa dodatkowe scenariusze
- nowy tryb trudności
- nowe grywalne postacie
- nowe kostiumy dla głównych bohaterów
- tryb versus
- wsparcie kontrolerów move
Najbardziej w tym wydaniu podoba mi się pudełko i książeczka, która jest naprawdę napakowana. Nie oszukujmy się w tych czasach puste opakowanie (dają jeszcze płytę!) jest standardem, więc taka instrukcja naprawdę poprawia humor. Na dodatki zbytnio nie zwracałem uwagi przy wyborze wersji; gra jest dosyć stara i można ją wyrwać za małe pieniądze.
Aż 31 stron do czytania! |
OK, pora powiedzieć coś o samym tytule. Resident Evil V dzieje się, w Afryce, więc szykujcie się na piaszczyste tereny i betonowe zabudowy. Wcielamy się w dwójkę agentów - Chrisa oraz Shevę, którzy mają za zadanie skontaktować się z pewnym informatorem. Do reszty sami sobie dojdziecie. Na samym początku można dostać niezłego szoku. Podczas pierwszego uruchomienia, myślałem, że coś jest zepsute, albo ja nie potrafię zmienić ustawień. Gdy wybierzemy tryb kooperacji, gra dzieli ekran horyzontalnie. Niby w tym nic dziwnego, ale co mnie mocno zaskoczyło to w jak sposób to robi. Zamiast zwyczajnie "podzielić" ten skubaniec wpycha po dwóch stronach czarne tło. Oprócz mniejszego ekranu przez podział horyzontalny, mamy więc super mały ekran przez te cholerne paski. Nie da się ich wyłączyć. Będą tam na stałe - jak twierdzą twórcy to daje bardziej kinowy efekt. Spoko, tylko przy moim telewizorku, musieliśmy siedzieć jak za czasów Pegasusa - na podłodze z nosami w telewizorze.
O to te dziadostwo, po co to komu?! |
Jeszcze dorzucę do pieca. Sterowanie i poziom trudności. Nie zniechęcajcie się, ale jeżeli to wasz pierwszy Resident to polecam wybrać najłatwiejszy poziom Spokojnie, gra da wam w kość i to nie raz. Strzelać też trzeba się nauczyć, chociaż tutaj to bardziej kwestia przyzwyczajenia do pada (grasz dużo to sobie poradzisz). Fabuła fabuła, czy tam jakaś była? No była, niby nic nie wiedzieliśmy o poprzednich częściach i ich bohaterach, ale bez problemu rozumieliśmy co się dzieje. Mnie tak naprawdę interesowały inne rzeczy...
Strzelanie! Powtarzam się - choć sterowanie było na początku toporne, to potem nie miałem żadnego problemu z wyczuciem gnata. Co do giwer trochę ich dali do wyboru. Od zwykłych pistoletów, dubeltówek, karabinów maszynowych, aż po rakietnice i granatniki. Bardzo fajną opcją jest ulepszanie broni. Za zdobyte skarby i odnalezione nowe pukawki, mogliśmy zmieniać statystyki naszych broni lub kupować nowe. Dużym minusem dla mnie był brak możliwości kupowania amunicji. Hej, ale przecież to survival horror, trzeba oszczędzać naboje! Ja rozumiem, ale jeżeli tak jest to czemu mogę w sklepie kupić broń, potem ją sprzedać, a oprócz kasy dostaję jeszcze trochę amunicji? Nie lepiej było dać opcję zakupu pocisków i pozwolić człowiekowi nacieszyć się tym całym strzelaniem? Przez to bardzo często kończyłem lub zaczynałem misję z pustym magazynkiem. Na szczęście mój partner był bardziej "oszczędny" i nie pakował tyle ołowiu w każdego umarlaka. A ja? No nie mogłem odpuścić, to było bardzo satysfakcjonujące. Odpieranie kolejnych fali tych umarlaków, chociaż momentami szły bez końca - rozum podpowiadał żeby uciekać, ale serce kazało ciągnąć za spust!
W grze mamy drobne zagadki, które momentami sztucznie wydłużały długość danego etapu. Na szczęście nie było ich dużo i jak szybko się pojawiały, tak szybko znikały. Czasem trzeba było gdzieś podsadzić swego partnera, aby mógł on użyć wcześniej niedostępnego przełącznika. Zaskoczę was, jeżeli powiem, że przeważnie po takim motywie pojawiali się wrogowie? Niestety, pod tym względem Resident nie był mocno "zaskakujący", jednak to pozwalało na lepsze przygotowanie się do walki. Wciąż zdarzało nam się ginąć. Po każdym ukończonym etapie, gra wyświetlała nasze statystyki: ile razy zginęliśmy, ile zombie zabiliśmy, naszą skuteczność/celność i takie tam. Nie powiem, miło widzieć jak nasz postęp idzie w górę w porównaniu do poprzedniego rozdziału.
Podsumowując, Resident Evil V Gold Edition to całkiem fajna przygoda na wiele wieczorów. Chociaż sterowanie czy poziom trudności mogą sprawiać problem, to całościowy klimat Afryki, wściekłych zombie czy ulepszania ekwipunku potrafi cholernie wciągnąć. Zapomniałbym dodać, każda z postaci ma też białą broń do samoobrony. Nadaje się ona tylko do rozwalania skrzynek z amunicją. Nawet nie marnujcie sobie czasu żeby kogoś nią zabijać. Gra w żadnym wypadku nie jest straszna, ale jako survival horror z zombie trzyma się nieźle. Nie dajcie się zniechęcić przez ten cholerny podział ekranu! Moja narzeczona w ogóle nie była przekonana do tej gry, ale dała jej szansę i po jej ukończeniu bardziej chwaliła niż ja! Wszystkim, którzy chcą tak jak ja postrzelać do czarn.. znaczy zombie, lubią ulepszać bronie i współpracować ze swoim partnerem - polecam!
0 komentarzy: