Odkładanie kasy w końcu dało pozytywny efekt i pewnego, pięknego dnia wręczyłem Ojcu całą uzbieraną sumkę. Było to około 140 złotych - kupa kasy jak dla małolata. Nie chciałem nawet przeliczać ile wyszłoby za to puszek pepsi, batonów, albo kredytów na automatach.
Cały dzień biłem się z myślami. Czy na pewno tata kupi oryginalną grę? Czy w ogóle będzie w sklepie? I czy się bezproblemowo zainstaluje? Na te wszystkie pytania miałem poznać odpowiedź już wkrótce, gdy w niedzielne popołudnie ojciec (po powrocie z Warszawy) wręczył mi duże, czarne pudło. Było ono okraszone piękną grafiką; przód zdobiła trójkolorowa tarcza z emblematem lwa, a na górze widniał wyryty złotymi literami napis: Heroes of Might and Magic II: The Succession Wars. Z tyłu były umieszczone obrazki z gry, uzupełnione jej zaletami i krótką historią. W dolnej części widniały wymagania sprzętowe, które mój ówczesny komputerek idealnie spełniał. Tata spisał się ma medal.
Byłem wniebowzięty, bo nareszcie mogłem wszystko zrozumieć, a nie grać
po omacku jak w pierwszą część herosów. Każdy pojedynczy element został
przetłumaczony na język polski; w grze co prawda tylko napisy ale i tak
był to ogromny progres w stosunku do gier z którymi miałem styczność
wcześniej.
Instalacja przebiegła bez problemów i już chwilę później powitała mnie animacja słynnego miecza przebijającego globus z napisem "New World Computing". Intro opowiadało nastomiast krótką historię o śmierci Lorda Ironfista i konflikcie potencjalnych następców - Rolanda i Archibalda. W końcu zobaczyłem ekran znajomej uliczki z karczmą i nastąpił pierwszy szok. Cóż to za miód dla moich uszu płynący z głośników? Oczywiście muzyka, ale jakby stworzona zupełnie od nowa. Plumkanie w formacie midi znane z wersji demo zostało zastąpione soundtrackiem w jakości audio cd z pełnym instrumentarium a nawet chórkami! Niesamowite! W samej grze było jeszcze lepiej; każdy zamek miał swój świetnie dopasowany motyw muzyczny, podobnie jak i rodzaj terenu po którym się poruszaliśmy. Bitwy zaś były pełne bębnów, okrzyków i jęków konających żołdaków.
Nad grafiką nie będę się rozpływał, bo gra w zasadzie wyglądała tak samo pięknie jak w wersji demo. Przybyło oczywiście szczegółów, detali i obiektów na mapie świata. W kampanii można było wybrać po której stronie konfliktu się opowiemy, a po rozegraniu kilku misji wróg kusił nas do przejścia na jego stronę! Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Któregoś dnia klikając po menu gry odkryłem (ukrytą dosłownie za drzwiami karczmy) zapowiedź Might and Magic VI - ta grafika na obrazkach wydawała mi się niemal fotorealistyczna i jeszcze ta sugestywna, stopniująca napięcie muzyka powodowała ciary na plecach.
Największe wrażenie zaraz po muzyce zrobił na mnie edytor map. Gdy znałem już większość pojedynczych scenariuszy zacząłem dłubać przy własnych mapach i zabawa rozpoczęła się właściwie od nowa. Można było zaprojektować właściwie wszystko, od krain, rozlokowania surowców, układu sił, aż po własne teksty w butelkach dryfujących po wodzie. Dobrze, że wszystkie oceny w szkole były już w zasadzie wystawione to i rodzice łaskawiej patrzyli na mój nowy nałóg i pozwolili trochę posymulować chorobę ;)
Poziom trudności był bardzo dobrze wyważony, a dzięki polskiej instrukcji i napisom w grze było mi znacznie łatwiej stawiać kolejne kroki. Oczywiście, nadal zdarzały się porywy z motyką na słońce, tyle że już na znacznie mniejszą skalę niż w jedynce. A to jednym razem mój oddział został "wchłonięty" przez armię duchów, innym natomiast komputerowy przeciwnik za dobrze się rozwinął i po prostu zaspamował mnie żywiołakami przywoływanymi z zaklęć. Chyba najbardziej bolesną lekcją była zła odpowiedź udzielona na zagadkę sfinksa. Jak to? Mój heros zniknął? Z całą armią??? Tak po prostu?! Życie...
Niestety jeśli chodzi o zawartość mojego pierwszego oryginału to została mi jedynie ulotka z drzewkami rozwoju zamczysk oraz jednostkami. Z tego co się orientuję odkupienie całego dużego pudełka (polskie wydanie) wraz z zawartością dziś jest nie lada wyzwaniem. Nie tracę jednak nadziei, a na osłodę zawsze mogę pożyczyć od żony płytkę z Kolekcji Wszechczasów, a w razie potrzeby sięgnąć też do instrukcji. Niestety nie pamiętam już czy to jest oryginalny przedruk czy też treści powstały zupełnie od nowa.
Na koniec warto odpowiedzieć sobie na częste pytanie zadawane przez fanów serii. Która wobec tego część jest lepsza? Dwójka czy trójka? W Heroes of Might and Magic III zostały ulepszone w zasadzie wszystkie aspekty znane z części II i to w tych herosów zdarza mi się częściej grywać. Nie zmienia to jednak faktu, że Heroes of Might and Magic II: The Succession Wars zawsze będzie numerem jeden z moim sercu choćby z racji tego że było to moje pierwsze zakupione za własne pieniądze pudełko z grą.
Okładka pudełka Heroes of Might and Magic II: The Succession Wars
A co było w środku? W pudle znajdowały się:
- dwie płyty; jedna z właściwą grą i druga ze spolszczeniem wraz z dodatkowymi mapkami,
- gruba instrukcja zawierająca mnóstwo przydatnych informacji zarówno o tym jak grać jak i opisy struktur czy stworzeń napotykanych w grze,
- rozkładana ulotka z drzewkami rozwoju zamczysk i szczegółowe statystyki wszystkich jednostek wraz z ilustracjami,
- karta rejestracyjna.
Instalacja przebiegła bez problemów i już chwilę później powitała mnie animacja słynnego miecza przebijającego globus z napisem "New World Computing". Intro opowiadało nastomiast krótką historię o śmierci Lorda Ironfista i konflikcie potencjalnych następców - Rolanda i Archibalda. W końcu zobaczyłem ekran znajomej uliczki z karczmą i nastąpił pierwszy szok. Cóż to za miód dla moich uszu płynący z głośników? Oczywiście muzyka, ale jakby stworzona zupełnie od nowa. Plumkanie w formacie midi znane z wersji demo zostało zastąpione soundtrackiem w jakości audio cd z pełnym instrumentarium a nawet chórkami! Niesamowite! W samej grze było jeszcze lepiej; każdy zamek miał swój świetnie dopasowany motyw muzyczny, podobnie jak i rodzaj terenu po którym się poruszaliśmy. Bitwy zaś były pełne bębnów, okrzyków i jęków konających żołdaków.
Ekran rozwoju miasta w Heroes of Might and Magic II
Nad grafiką nie będę się rozpływał, bo gra w zasadzie wyglądała tak samo pięknie jak w wersji demo. Przybyło oczywiście szczegółów, detali i obiektów na mapie świata. W kampanii można było wybrać po której stronie konfliktu się opowiemy, a po rozegraniu kilku misji wróg kusił nas do przejścia na jego stronę! Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Któregoś dnia klikając po menu gry odkryłem (ukrytą dosłownie za drzwiami karczmy) zapowiedź Might and Magic VI - ta grafika na obrazkach wydawała mi się niemal fotorealistyczna i jeszcze ta sugestywna, stopniująca napięcie muzyka powodowała ciary na plecach.
Największe wrażenie zaraz po muzyce zrobił na mnie edytor map. Gdy znałem już większość pojedynczych scenariuszy zacząłem dłubać przy własnych mapach i zabawa rozpoczęła się właściwie od nowa. Można było zaprojektować właściwie wszystko, od krain, rozlokowania surowców, układu sił, aż po własne teksty w butelkach dryfujących po wodzie. Dobrze, że wszystkie oceny w szkole były już w zasadzie wystawione to i rodzice łaskawiej patrzyli na mój nowy nałóg i pozwolili trochę posymulować chorobę ;)
Ulotka z edycji premierowej Heroes of Might and Magic II: cz.1 - jednostki
Poziom trudności był bardzo dobrze wyważony, a dzięki polskiej instrukcji i napisom w grze było mi znacznie łatwiej stawiać kolejne kroki. Oczywiście, nadal zdarzały się porywy z motyką na słońce, tyle że już na znacznie mniejszą skalę niż w jedynce. A to jednym razem mój oddział został "wchłonięty" przez armię duchów, innym natomiast komputerowy przeciwnik za dobrze się rozwinął i po prostu zaspamował mnie żywiołakami przywoływanymi z zaklęć. Chyba najbardziej bolesną lekcją była zła odpowiedź udzielona na zagadkę sfinksa. Jak to? Mój heros zniknął? Z całą armią??? Tak po prostu?! Życie...
Ulotka z edycji premierowej Heroes of Might and Magic II cz.2 - drzewka rozwoju zamków
Niestety jeśli chodzi o zawartość mojego pierwszego oryginału to została mi jedynie ulotka z drzewkami rozwoju zamczysk oraz jednostkami. Z tego co się orientuję odkupienie całego dużego pudełka (polskie wydanie) wraz z zawartością dziś jest nie lada wyzwaniem. Nie tracę jednak nadziei, a na osłodę zawsze mogę pożyczyć od żony płytkę z Kolekcji Wszechczasów, a w razie potrzeby sięgnąć też do instrukcji. Niestety nie pamiętam już czy to jest oryginalny przedruk czy też treści powstały zupełnie od nowa.
Na koniec warto odpowiedzieć sobie na częste pytanie zadawane przez fanów serii. Która wobec tego część jest lepsza? Dwójka czy trójka? W Heroes of Might and Magic III zostały ulepszone w zasadzie wszystkie aspekty znane z części II i to w tych herosów zdarza mi się częściej grywać. Nie zmienia to jednak faktu, że Heroes of Might and Magic II: The Succession Wars zawsze będzie numerem jeden z moim sercu choćby z racji tego że było to moje pierwsze zakupione za własne pieniądze pudełko z grą.
0 komentarzy: