Era pierwszego PlayStation to istna kopalnia wszelkiego rodzaju mordobić. Właściwie każdy z szanujących się graczy miał swój krótszy lub dłuższy epizod z Tekkenem, Street Fighterem czy Mortal Kombat. Każda z tych marek ma się zresztą bardzo dobrze aż po dziś dzień. Oprócz wymienionych gier na PS1 pojawiło się mnóstwo innych ciekawych bijatyk, które z różnych przyczyn pokryły się ostatecznie wartwą kurzu - bez szans na kontynuację. Ale w końcu od czego macie Deathcoil'a? W trzecim odcinku Niedoceniane / Ograne proponuję Wam ociekający krwią, pełen nowatorskich rozwiązań (naturalnie jak na 1998 rok) tytuł, który jednak nie porwał recenzentów. Myślicie, że Mortal Kombat był i jest najbrutalniejszym mordobiciem? No to może uda mi się Was zaskoczyć...
BIO F.R.E.A.K.S. zostało stworzone przez stosunkowo młode studio Saffire Corporation mające swą siedzibę w South Jordan (w stanie Utah - USA). Firma zasadniczo zajmowała się przenoszeniem już istniejących gier na inne platformy, ale stworzyła też kilka własnych marek. Jednym z bardziej ambitnych projektów, przy których dłubał zespół (ściśle współpracując z Blizzard Entertainment) był dodatek do pierwszej części Starcrafta - Brood War. Wróćmy jednak do cyborgów. Gra w pierwotnym zamyśle była projektowana z myślą o automatach, jednak ostateczna jej wersja została anulowana. Dlaczego? Kilka źródeł podaje dość absurdalny powód tej decyzji: słabą i niedopracowaną rozgrywkę. BIO F.R.E.A.K.S. zagościło za to na PlayStation, Nintendo 64 i PC, wydane w 1998 roku za sprawą Midway Games. Tyle tutułem wstępu, a teraz zabieram Was w podróż do kontrolowanej przez korporacje NEO-Ameryki.
Ameryka taka jaką znamy upadła, podobnie jak wiele innych potężnych imperiów na przestrzeni dziejów. Rozwój technologii komputerowej, bio-inżynierii, cybernetyki oraz mechaniki niesamowicie przyspieszył i wymusił przemysłową konkurencję. Ta z kolei wymknęła się spod kontroli; doprowadziła do niekontrolowanych i bezwzględnych szpiegostw. Rząd próbował za wszelką cenę utrzymać kontrolę nad krajem, jednak gigantyczne korporacje wykorzystując panujący chaos doprowadziły gospodarkę do ruiny. Giełda Wall Street upadła, rząd zbankrutował, natomiast ogromne firmy w niekonwencjonalny sposób przejęły władzę. 50 stanów rozpadło się na terytoria i w ten sposób powstała NEO-Ameryka. Kryzys nadal się pogłębiał; uprowadzanie kadr kierowniczych gigantycznych korporacji, tzw." GI-Corps" i zastępowanie ich własnymi klonami, zdolnymi wykradać cenne dane, stawało się coraz bardziej powszednie. Wkrótce także morderstwa i wszelkiego rodzaju ataki terrorystyczne stały się narzędziami, z których coraz śmielej korzystały żądne władzy firmy.
Pogrążony w węwnętrzej wojnie kraj nieuchronnie zmierzał ku całkowitej destrukcji, stając się także doskonałym celem dla ataków z zewnątrz. Aby zapobiec apokalipsie, pozostali przy życiu członkowie rządu podpisali pakt z GI-Corps. Spory terytorialne mają być odtąd rozwiązywane tylko i wyłącznie na specjalnych arenach. Zamiast armii, każda ze stron może wystawić do walki swojego superżołnierza, który reprezentując region danej korporacji stoczy pojedynek na śmierć i życie z innym czempionem. BIO F.R.E.A.K.S. (Biological Flying Robotic Enhanced Armored Killing Synthoids) to stworzone w laboratoriach maszyny do zabijania; z genetycznie zwiększoną siłą i refleksem, nadludzką żywotnością oraz wbudowaną bronią. Pozostając własnością GI-Corps i kontrolowane przy pomocy specjalnego bio-dysku mają walczyć ze sobą o absolutną kontrolę nad krajem. Podczas gdy cały świat gorączkowo oczekuje kolejnych pojedynków, niektórzy nie czerpią przyjemności z rygorystycznych, odbywających się bardzo często bitew. Są nimi właśnie BIO F.R.E.A.K.S.
Do wyboru mamy osiem postaci, z których każda posiada unikalne uzbrojenie oraz naturalnie własny zestaw ciosów specjalnych. Niszczycielskie maszyny nie przebierają w środkach, więc w ruch idą: karabiny maszynowe, miotacze ognia, granaty, lasery i mnóstwo innych śmiercionośnych gadżetów. Boje na śmierć i życie przyjdzie nam toczyć na rozbudowanych, trójwymiarowych arenach - każdy z cyborgów ma swoją własną planszę. Niektóre są wielopoziomowe, część posiada wgłębienia wypełnione lawą, kwasem czy umieszczone na ścianach kolce, w które możemy wrzucić nieszczęśnika. Po rozprawieniu się z szeregowymi pachołkami wrogich korporacji czeka na nas jeszcze dwóch bossów, z których jeden jest usprawnionym klonem naszej postaci, a drugi to gigantyczna maszyna szatkująca na kawałki wszystko co napotka na swojej drodze. Jeśli uda nam się przeżyć w nagrodę usłyszymy czytaną przez lektora, dalszą część historii naszego bohatera. To nie lada wyzwanie, bo poziom trudności jest w tym tytule naprawdę wyśrubowany. Niestety z tego co mi wiadomo w wersji na PlayStation 1 bossowie nie są grywalni. Odblokowanie ich możliwe jest jedynie przy użyciu specjalnej przystawki (do cheatów) montowanej na port rozszerzeń konsoli.
Co jest właściwie w BIO F.R.E.A.K.S. takiego wyjątkowego? Zastosowano tu miks wypróbowanych i zupełnie nowych dla bijatyk rozwiązań. Oprócz standardowego bloku postacie mają regenerujące się tarcze, które powodują że pociski wystrzeliwane przez naszych przeciwników po prostu przelatują przez nas nie robiąc żadnej krzywdy. Defensywą trzeba mądrze gospodarować; chwila nieuwagi i wróg dziurawi nas jak sito. Kolejną smakowitą rzeczą są tzw. okaleczenia, z ang. "mutilation". Przyjęta seria z karabinu maszynowego potrafi urwać naszemu czempionowi rękę, a my nie zważając na tryskające fontanny krwi musimy kontynuować walkę do upadłego. Ponadto jeśli będziemy mieli szczęście i przeciwnik nie zareaguje odpowiednio szybko możemy np. pozbawić go głowy i zakończyć rundę już w pierwszych sekundach. Mało? A jeśli dodamy do tego jet-packi pozwalające wznosić się na jakiś czas w powietrze? Rozgrywka nabiera zupełnie innego wymiaru. Dodatkowym smaczkiem jest możliwość przełączenia się na widok z pierwszej osoby. Tak, widzimy wtedy oczami naszego cyborżołnierza!
W dniu premiery BIO F.R.E.A.K.S. było jednym z lepiej wyglądających mordobić na rynku i całkiem przyjemnie się zestarzało. Trochę zawodzi to co wydobywa się z głośników. Mimo całkiem klimatycznych utworów (lecących w tle w trakcie walki) jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia. Brzmi on mniej więcej tak jakby ktoś planowaną, automatową wersję mono przerobił w stereo nie bawiąc się w jakiekolwiek poprawki czy mastering. Dźwięk jest przytłumiony i niewyraźny - a szkoda, bo komentator i odgłosy postaci dają radę, tylko trzeba było trochę nad nimi popracować.
Łącznie na konsole Sony i Nintendo udało się sprzedać niecałe 300 tysięcy egzemplarzy gry. Nie znalazłem danych dotyczących wersji komputerowej, ale jedno jest pewne - tytuł rynku nie zawojował. Przyczyniły się do tego zarówno mocno przeciętne oceny w branżowej prasie jak i wysoka konkurencja na rynku bijatyk. W tym samym roku przecież dumnie wkroczyła w trójwymiar, najnowsza odsłona smoczej serii - Mortal Kombat 4, a królowie bijatyk z Namco tylko umocnili swoją pozycję za sprawą ocierającego się o geniusz Tekkena 3. Polecam BIO F.R.E.A.K.S. jako nietuzinkowy tytuł; może nieco wolniejszy od powyższych, z mniejszą ilością postaci do wyboru, ale jednocześnie bardzo miodny i naszpikowany ciekawymi rozwiązaniami. Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby wykonać "Fatality" w trakcie walki, cyberżołnierze z NEO-Ameryki Wam to umożliwią!
Ameryka taka jaką znamy upadła, podobnie jak wiele innych potężnych imperiów na przestrzeni dziejów. Rozwój technologii komputerowej, bio-inżynierii, cybernetyki oraz mechaniki niesamowicie przyspieszył i wymusił przemysłową konkurencję. Ta z kolei wymknęła się spod kontroli; doprowadziła do niekontrolowanych i bezwzględnych szpiegostw. Rząd próbował za wszelką cenę utrzymać kontrolę nad krajem, jednak gigantyczne korporacje wykorzystując panujący chaos doprowadziły gospodarkę do ruiny. Giełda Wall Street upadła, rząd zbankrutował, natomiast ogromne firmy w niekonwencjonalny sposób przejęły władzę. 50 stanów rozpadło się na terytoria i w ten sposób powstała NEO-Ameryka. Kryzys nadal się pogłębiał; uprowadzanie kadr kierowniczych gigantycznych korporacji, tzw." GI-Corps" i zastępowanie ich własnymi klonami, zdolnymi wykradać cenne dane, stawało się coraz bardziej powszednie. Wkrótce także morderstwa i wszelkiego rodzaju ataki terrorystyczne stały się narzędziami, z których coraz śmielej korzystały żądne władzy firmy.
Pogrążony w węwnętrzej wojnie kraj nieuchronnie zmierzał ku całkowitej destrukcji, stając się także doskonałym celem dla ataków z zewnątrz. Aby zapobiec apokalipsie, pozostali przy życiu członkowie rządu podpisali pakt z GI-Corps. Spory terytorialne mają być odtąd rozwiązywane tylko i wyłącznie na specjalnych arenach. Zamiast armii, każda ze stron może wystawić do walki swojego superżołnierza, który reprezentując region danej korporacji stoczy pojedynek na śmierć i życie z innym czempionem. BIO F.R.E.A.K.S. (Biological Flying Robotic Enhanced Armored Killing Synthoids) to stworzone w laboratoriach maszyny do zabijania; z genetycznie zwiększoną siłą i refleksem, nadludzką żywotnością oraz wbudowaną bronią. Pozostając własnością GI-Corps i kontrolowane przy pomocy specjalnego bio-dysku mają walczyć ze sobą o absolutną kontrolę nad krajem. Podczas gdy cały świat gorączkowo oczekuje kolejnych pojedynków, niektórzy nie czerpią przyjemności z rygorystycznych, odbywających się bardzo często bitew. Są nimi właśnie BIO F.R.E.A.K.S.
Do wyboru mamy osiem postaci, z których każda posiada unikalne uzbrojenie oraz naturalnie własny zestaw ciosów specjalnych. Niszczycielskie maszyny nie przebierają w środkach, więc w ruch idą: karabiny maszynowe, miotacze ognia, granaty, lasery i mnóstwo innych śmiercionośnych gadżetów. Boje na śmierć i życie przyjdzie nam toczyć na rozbudowanych, trójwymiarowych arenach - każdy z cyborgów ma swoją własną planszę. Niektóre są wielopoziomowe, część posiada wgłębienia wypełnione lawą, kwasem czy umieszczone na ścianach kolce, w które możemy wrzucić nieszczęśnika. Po rozprawieniu się z szeregowymi pachołkami wrogich korporacji czeka na nas jeszcze dwóch bossów, z których jeden jest usprawnionym klonem naszej postaci, a drugi to gigantyczna maszyna szatkująca na kawałki wszystko co napotka na swojej drodze. Jeśli uda nam się przeżyć w nagrodę usłyszymy czytaną przez lektora, dalszą część historii naszego bohatera. To nie lada wyzwanie, bo poziom trudności jest w tym tytule naprawdę wyśrubowany. Niestety z tego co mi wiadomo w wersji na PlayStation 1 bossowie nie są grywalni. Odblokowanie ich możliwe jest jedynie przy użyciu specjalnej przystawki (do cheatów) montowanej na port rozszerzeń konsoli.
Co jest właściwie w BIO F.R.E.A.K.S. takiego wyjątkowego? Zastosowano tu miks wypróbowanych i zupełnie nowych dla bijatyk rozwiązań. Oprócz standardowego bloku postacie mają regenerujące się tarcze, które powodują że pociski wystrzeliwane przez naszych przeciwników po prostu przelatują przez nas nie robiąc żadnej krzywdy. Defensywą trzeba mądrze gospodarować; chwila nieuwagi i wróg dziurawi nas jak sito. Kolejną smakowitą rzeczą są tzw. okaleczenia, z ang. "mutilation". Przyjęta seria z karabinu maszynowego potrafi urwać naszemu czempionowi rękę, a my nie zważając na tryskające fontanny krwi musimy kontynuować walkę do upadłego. Ponadto jeśli będziemy mieli szczęście i przeciwnik nie zareaguje odpowiednio szybko możemy np. pozbawić go głowy i zakończyć rundę już w pierwszych sekundach. Mało? A jeśli dodamy do tego jet-packi pozwalające wznosić się na jakiś czas w powietrze? Rozgrywka nabiera zupełnie innego wymiaru. Dodatkowym smaczkiem jest możliwość przełączenia się na widok z pierwszej osoby. Tak, widzimy wtedy oczami naszego cyborżołnierza!
W dniu premiery BIO F.R.E.A.K.S. było jednym z lepiej wyglądających mordobić na rynku i całkiem przyjemnie się zestarzało. Trochę zawodzi to co wydobywa się z głośników. Mimo całkiem klimatycznych utworów (lecących w tle w trakcie walki) jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia. Brzmi on mniej więcej tak jakby ktoś planowaną, automatową wersję mono przerobił w stereo nie bawiąc się w jakiekolwiek poprawki czy mastering. Dźwięk jest przytłumiony i niewyraźny - a szkoda, bo komentator i odgłosy postaci dają radę, tylko trzeba było trochę nad nimi popracować.
Łącznie na konsole Sony i Nintendo udało się sprzedać niecałe 300 tysięcy egzemplarzy gry. Nie znalazłem danych dotyczących wersji komputerowej, ale jedno jest pewne - tytuł rynku nie zawojował. Przyczyniły się do tego zarówno mocno przeciętne oceny w branżowej prasie jak i wysoka konkurencja na rynku bijatyk. W tym samym roku przecież dumnie wkroczyła w trójwymiar, najnowsza odsłona smoczej serii - Mortal Kombat 4, a królowie bijatyk z Namco tylko umocnili swoją pozycję za sprawą ocierającego się o geniusz Tekkena 3. Polecam BIO F.R.E.A.K.S. jako nietuzinkowy tytuł; może nieco wolniejszy od powyższych, z mniejszą ilością postaci do wyboru, ale jednocześnie bardzo miodny i naszpikowany ciekawymi rozwiązaniami. Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby wykonać "Fatality" w trakcie walki, cyberżołnierze z NEO-Ameryki Wam to umożliwią!
0 komentarzy: