Moja pierwsza styczność z serią Devil May Cry była przez telewizję i plotki. To były czasy kiedy PS2 kosztowało dobre 2 tysiące złotych jak nie więcej, a człowiek grał na PC'cie. O grze na początku powiedział mi kolega, który grał u innego typka. Wiem pogmatwane, ale z jego opisu wynikało, że w tej grze biega się jakimś brutalem z wielkim mieczem i dwoma spluwami. Brzmiało średnio, ale on strasznie ją zachwalał. W mojej głowie zrodził się obraz jakiejś platformówki 2D. O grze kompletnie zapomniałem i zająłem się czymś innym - pewnie Starcraftem (YEAAH). Wieczorem, gdy komputer był okupowany przez siostrę i jej Simsy lub Gadu Gadu, ja musiałem zadowolić się programem o grach. Hyper, bo tak się nazywał, wyświetlał gameplaye, recenzje i dużo więcej rzeczy o tematyce gier. Pewnego nudnego wieczoru oglądając jakieś trailery w TV pojawił się on, Devil May Cry. Dante, wyszczekany cwaniaczek z białymi włosami dzierżący w ręku ogromny miecz, którym siekał przeciwników jak papier. Brutalna, brudna, krwawa, a wszystko z dobrym soundtrackiem. Bylem w szoku. Moja wizja devila 2D legła w gruzach, a z popiołów narodził się feniks z białymi włosami siejący rozpierdziel dookoła, istne must have! Niestety, bez ps2 to sobie mogłem co najwyżej obrazki w internecie pooglądać. Mijały kolejne lata i wreszcie dorobiłem się Playstation 2. Uzupełniając swoją bibliotekę w nowe gry zobaczyłem na półce Devil May Cry 2! No proszę, wydali sequel, więc musi być lepszy niż poprzednik. W tamtych czasach może i były gazety z recenzjami, a w internecie coś by się znalazło na temat tej gry. Ja naiwnie patrzyłem czy fajna jest okładka, plus coś tam gdzieś widziałem więc musi być dobre. Kupiłem, wróciłem do domu i wrzuciłem do konsoli. Po niezrozumianym trailerze lądujemy na jakimś zamku, zapowiada się fajnie! Idziesz gdzieś, brązowo wszędzie, nudne to jakieś, akcji tyle co nic. Co to kur... gramy dalej. Minęły dobre 2 godziny, myślałem, że tam zejdę. Twórcy się nie wysilili, wszystko jest brązowe, nawet przeciwnicy! Jak to może być fajne? Wyłączyłem, wrzuciłem do pudełka i zwróciłem bo to było jakieś nieporozumienie. Won na czarną listę!
Idziemy naprzód, "gimbaza" za mną i już końcówka technikum. Ja nadal cisnę na swoim ukochanym ps2, głównie w God of War i Tekken 5 bo nic mi się nie podoba. Kolega rzuca pomysł wyjazdu do Anglii; jadę, zarabiam kasę, kupuję PS3 FAT 40GB + 4 pady i wracam do Polski. Wszystko fajnie, tylko mało gier. Na Allegro szukam coś taniego. Jest, Devil May Cry 4! Ja pierdziut, seria poszła daleko jak już wydali czwórkę. Kupuję bo tanio, coś napisane PROMO, ale co to jest? Może promocja ??? Przychodzi gra, pod nosem wtf. Płyta zapakowana w plastikową kopertę. Okazuje się, że taka okazja bo w wersji promo czyli recenzenckiej. Wrzucam do napędu i gram. Kurczę, ale to ładne w porównaniu do ps2. Dochodzę do bossa, jakiś demon Berial. Szczęka na ziemi - ale to wygląda! Podjarałem się na maksa i cisnę dalej. Kolejni bossowie nie robią już takiego wrażenia, a fabuła jak gdzieś była to dawno przepadła. Gra skończona, do koperty wrzuciłem i won na regał!
Niechęć do serii tylko się umocniła we mnie. Moja narzeczona i znajomi drylują mnie, że to wina tego, że nie zagrałem w najlepsze części 1 i 3. Musisz dać im szanse, zobaczysz co to prawdziwy Devil May Cry. Dobra dobra, będzie okazja to może zagram.W międzyczasie wykupiłem subskrypcję Playstation Plus co okazało się strzałem w 10. Co miesiąc pojawiały się mocne tytuły, a moja lista do nadrobienia tylko rosła. Wśród wielu gier znalazł się remaster/reboot/prequel (sam nie wiem) Devil May Cry (DmC). Dałem mu szansę. W grze wcielamy się w młodziutkiego Dante, który lubi pokazywać środkowy palec i ma czarne włosy? Tym razem była fabuła, poziomy przemyślane, a przeciwników jak zawsze garstka. Jedna mapa zrobiła na mnie ogromne wrażenie; coś w stylu sali dyskotekowej, do tej pory zachwalam ten poziom. Nie powiem, twórcy poprawili się, ale po ukończeniu gry nie miałem zamiaru do niej wracać.
Nadeszła chwila kiedy w moje ręce wpadł oryginał czyli pierwsza gra z serii Devil May Cry. Na fabułę nie ma tutaj co liczyć, idziesz i siekasz wszystko dookoła (3-4 rodzaje przeciwników) odwiedzanie poprzednich lokacji to znak rozpoznawczy tej serii... Po skończeniu gry, wrzuciłem ją do pudełka i zwróciłem koledze. Sama gra jest dobra (jak na tamte czasy). Pozostała jeszcze trzecia cześć; wiedziałem, że muszę to zrobić bo jestem już zbyt blisko końca żeby się poddać.
Piekło, wyświdrowany poziom trudności i wiele innych. Tak mówiono o Devil May Cry 3, ale oprócz wysokiego poziomu, ludzie zachwalali, że jest to najlepsza gra z całej serii. Na wielu forach czy stronach o grach trzeci diabeł zbierał naprawdę mocne oceny. Obiecałem sobie, że kiedyś ogram. Na święta dostałem super prezent w postaci oryginalnego Devila 3 plus demo Monster Hunter! Trochę mi to zajęło, ale wreszcie zabrałem się za niego. Grafika na przestarzałym ps2 wyglądała naprawdę dobrze, muzyka choć zapętlona i uruchamiana tylko w trakcie walk była klimatyczna. Dalej było już tylko gorzej; poziomy nie robiły jakiegoś wrażenia, backtrackingu było aż do porzygu. Bossowie cholernie mocni i męczący. Czasem trzeba było naprawdę namachać się tym mieczem żeby zabić bydlaka. Brnąc głębiej tylko bardziej się wkurzałem, płytę wyjmowałem kilka razy z napędu i chciałem się poddać. Uparcie wracałem i kląłem pod nosem wytykając wszystkie błędy tej gry. Sterowanie kamerą jest tragiczne; cały czas plątałem się po tych samych planszach, przeciwników 2-3 rodzaje? Będąc już cholernie blisko końca, trafiłem na poziom w którym kto był bossem? Poprzedni pokonani bossowie! Ale żeby nie było, że zrobione na odwal, to monstrom zmieniono kolory, no rewelacja! Przemęczyłem się i doszedłem do końca. Najlepiej bawiłem się w DMC3 podczas końcowych napisów kiedy już nikt nie mógł mnie zabić, a ja wiedziałem, że skończyłem tą piekielną podroż.
Jako osoba, która ograła wszystkie części (2 się nie liczy) mogę powiedzieć wprost. Nie! Nie nie nie, w ogole mi się to nie podoba to nie jest seria dla mnie. To uniwersum opiera się na backtrackingu, walki z 3-4 przeciwnikami i robieniu w każdej części tego samego. Fabuła jest szczątkowa, a w niektórych częściach w ogóle nie występuje. Jest też kilka zagadek, ale szkoda o nich wspominać. Jedyna przyjemność, którą można czerpać z tej serii to zabawa w wyprowadzenie jak największej ilości combosów. Niestety, w tej formie do mnie nie przemawia, więcej było nerwów i epitetów w stronę głównego bohatera niż komplementów odnośnie systemu walki czy pomysłów w tej grze. Devil ma swoich zwolenników, którzy będą za wszelka cenę jej bronić. To jest gra dość nietypowa i nie każdemu podejdzie (patrz ja). Cieszę się, że nikt mi nie powie "pewnie nie ograłeś 1 czy 3 temu tak gadasz". A dupa! Zagrałem i to we wszystkie, mogę się wypowiadać do bólu! Nie polecam, chyba, że na własną odpowiedzialność. Ja z uśmiechem na twarzy żegnam się z tą serią i idę dalej w poszukiwaniu fajnych gier.
Craaap trzymać się z dala! |
Niechęć do serii tylko się umocniła we mnie. Moja narzeczona i znajomi drylują mnie, że to wina tego, że nie zagrałem w najlepsze części 1 i 3. Musisz dać im szanse, zobaczysz co to prawdziwy Devil May Cry. Dobra dobra, będzie okazja to może zagram.W międzyczasie wykupiłem subskrypcję Playstation Plus co okazało się strzałem w 10. Co miesiąc pojawiały się mocne tytuły, a moja lista do nadrobienia tylko rosła. Wśród wielu gier znalazł się remaster/reboot/prequel (sam nie wiem) Devil May Cry (DmC). Dałem mu szansę. W grze wcielamy się w młodziutkiego Dante, który lubi pokazywać środkowy palec i ma czarne włosy? Tym razem była fabuła, poziomy przemyślane, a przeciwników jak zawsze garstka. Jedna mapa zrobiła na mnie ogromne wrażenie; coś w stylu sali dyskotekowej, do tej pory zachwalam ten poziom. Nie powiem, twórcy poprawili się, ale po ukończeniu gry nie miałem zamiaru do niej wracać.
Nadeszła chwila kiedy w moje ręce wpadł oryginał czyli pierwsza gra z serii Devil May Cry. Na fabułę nie ma tutaj co liczyć, idziesz i siekasz wszystko dookoła (3-4 rodzaje przeciwników) odwiedzanie poprzednich lokacji to znak rozpoznawczy tej serii... Po skończeniu gry, wrzuciłem ją do pudełka i zwróciłem koledze. Sama gra jest dobra (jak na tamte czasy). Pozostała jeszcze trzecia cześć; wiedziałem, że muszę to zrobić bo jestem już zbyt blisko końca żeby się poddać.
Piekło, wyświdrowany poziom trudności i wiele innych. Tak mówiono o Devil May Cry 3, ale oprócz wysokiego poziomu, ludzie zachwalali, że jest to najlepsza gra z całej serii. Na wielu forach czy stronach o grach trzeci diabeł zbierał naprawdę mocne oceny. Obiecałem sobie, że kiedyś ogram. Na święta dostałem super prezent w postaci oryginalnego Devila 3 plus demo Monster Hunter! Trochę mi to zajęło, ale wreszcie zabrałem się za niego. Grafika na przestarzałym ps2 wyglądała naprawdę dobrze, muzyka choć zapętlona i uruchamiana tylko w trakcie walk była klimatyczna. Dalej było już tylko gorzej; poziomy nie robiły jakiegoś wrażenia, backtrackingu było aż do porzygu. Bossowie cholernie mocni i męczący. Czasem trzeba było naprawdę namachać się tym mieczem żeby zabić bydlaka. Brnąc głębiej tylko bardziej się wkurzałem, płytę wyjmowałem kilka razy z napędu i chciałem się poddać. Uparcie wracałem i kląłem pod nosem wytykając wszystkie błędy tej gry. Sterowanie kamerą jest tragiczne; cały czas plątałem się po tych samych planszach, przeciwników 2-3 rodzaje? Będąc już cholernie blisko końca, trafiłem na poziom w którym kto był bossem? Poprzedni pokonani bossowie! Ale żeby nie było, że zrobione na odwal, to monstrom zmieniono kolory, no rewelacja! Przemęczyłem się i doszedłem do końca. Najlepiej bawiłem się w DMC3 podczas końcowych napisów kiedy już nikt nie mógł mnie zabić, a ja wiedziałem, że skończyłem tą piekielną podroż.
Jako osoba, która ograła wszystkie części (2 się nie liczy) mogę powiedzieć wprost. Nie! Nie nie nie, w ogole mi się to nie podoba to nie jest seria dla mnie. To uniwersum opiera się na backtrackingu, walki z 3-4 przeciwnikami i robieniu w każdej części tego samego. Fabuła jest szczątkowa, a w niektórych częściach w ogóle nie występuje. Jest też kilka zagadek, ale szkoda o nich wspominać. Jedyna przyjemność, którą można czerpać z tej serii to zabawa w wyprowadzenie jak największej ilości combosów. Niestety, w tej formie do mnie nie przemawia, więcej było nerwów i epitetów w stronę głównego bohatera niż komplementów odnośnie systemu walki czy pomysłów w tej grze. Devil ma swoich zwolenników, którzy będą za wszelka cenę jej bronić. To jest gra dość nietypowa i nie każdemu podejdzie (patrz ja). Cieszę się, że nikt mi nie powie "pewnie nie ograłeś 1 czy 3 temu tak gadasz". A dupa! Zagrałem i to we wszystkie, mogę się wypowiadać do bólu! Nie polecam, chyba, że na własną odpowiedzialność. Ja z uśmiechem na twarzy żegnam się z tą serią i idę dalej w poszukiwaniu fajnych gier.
0 komentarzy: