Po dłuższej przerwie wpadłem z kolejną grą. Niestety, wakacje, dom i praca naprawdę odebrały mi czas i chęci do grania. Pad od konsoli trzymałem tylko po to żeby zmieniać serial w Netfliksie (gówno wciąga strasznie), dopiero wczoraj po prawie miesięcznej przerwie udało mi się "coś pograć". Kolejny raz dałem szanse Pokemon Sun, to już moje trzecie podejście i mam nadzieje, że tym razem uda mi się ukończyć tę odsłonę. Dlaczego trzeci raz i jeszcze nie odpuściłem? Sam nie wiem, kiedy dostałem N3DSXL na święta w zestawie z pokemonami, byłem nastawiony bardzo pozytywnie. Szybko zasiadłem do nich i zacząłem zabawę, niestety na horyzoncie pojawił się Monster Hunter Generations, a Pikatchu z kolegami poszedł w odstawkę. Po ukończeniu monstera, postanowiłem wrócić do pokemonów i niestety szybko odpuściłem.
Pokemon Sun to 7 generacja znanej na całym świecie serii gier o kieszonkowych potworkach od studia Game Freak. Ta część miała dla mnie również duże znaczenie - to były moje pierwsze oryginalne pokemony. Poprzednie części ogrywałem na emulatorach. Kiedy pierwsze poki Red i Blue były na topie, nie miałem nawet pojęcia o czymś takim jak Gameboy. W podstawówce wszyscy grali w to na informatyce. Wreszcie po tylu latach dorobiłem się kieszonkowej konsolki od Nintendo i mogłem na własnej skórze sprawdzić jak się gra w "prawdziwe" Pokemony.
No dobra, wrzucam grę do konsoli i lecimy! Piękny opening, tworzenie postaci i już jestem w grze. Podstawy nie zmieniły się kompletnie, nadal jesteśmy dzieckiem wychowywanym przez samotną matkę (gdzie ci ojcowie spieprzają?), która nie ma nic przeciwko, że jej 10 letnie dziecko wyrusza w świat. Wybieramy potworka startera, a gra chwyta nas za rękę, prowadzi, ciągnie i nie chce puścić. Ja rozumiem, że zawsze znajdzie się ktoś kto nie miał do czynienia z tą serią, ale czy po tylu latach nie można było dać opcji pominięcia samouczka lub chociaż szybszego przewijania tekstu? Robię to od dobrych 15 lat, ile razy będziecie mi tłumaczyć czym jest i do czego służy pokeball! Kontynuując, poznajemy naszego rywala, który jest obowiązkowy w każdej części. Niestety, nasz konkurent jest jakiś dziwny i zamiast wybrać najlepszego Pokemona przeciwko naszemu, wybiera najgorszego. Czyli już na sam początek poziom trudności jest obniżony. No nic, może koleś jest chociaż mądrzejszy i będzie z nami lepiej wal... już go pokonałem. Co dziwniejsze przeciwnik zamiast się zdenerwować, zagrozić nam, że się wzmocni i nas pokona po prostu się uśmiecha i odchodzi. Przynajmniej pozbyłem się go i gra znowu ciągnie mnie po sznurku, puszczaaaaj! Kolejne samouczki, przerywniki i inne pierdoły, ja chcę grać! Nic nie można zrobić tylko płynąć z prądem. Po około 2 godzinach wreszcie dostajemy wolność! Nura w krzaki i łapiemy pokemony. Nie będę komentować wyglądu niektórych z nich bo o tym można napisać pracę magisterską. Studio Game Freak stworzyło ponad 800 pokemonów, rozumiem, można się trochę wypalić (wciąż czekam na pokemona buta!).
Największe różnice w tej części, pierwsze co się rzuca w oczy to brak klasycznych sali Gym, że co!? To jak zdobyć odznaki, a liderzy? Nie ma! Akcja dzieje się na zbiorze małych wysepek regionu Aloa, a liderzy zostali zastąpieni jakimiś Kahuna (wódz wioski). Zamiast walki z nimi, musimy wykonywać dziwne zadania dla ich popleczników - przynieść to i tamto, albo pokonać jakiegoś Pokemona. Dopiero po wykonaniu tych wszystkich zadań możemy zmierzyć się z "liderem wyspy". W nagrodę nie dostaniemy odznaki, a ruch Z, który umożliwia naszym pokemon wykonać raz na walkę jeden specjalny atak. Nie muszę chyba mówić jak mocny jest ten atak. Większość pokemonów pada po jednym uderzeniu. Ostatnią dużą różnicą jest usunięcie ruchów HM. Seria Pokemon jest znana z całkiem otwartego świata i ukrytych lokacji do których możemy dotrzeć tylko wtedy gdy nasz potworek zna specjalny ruch typu HM (cięcie, pływanie, latanie itd). Co za tym szło, musieliśmy dobrać nasz 6 osobowy zespół tak, aby każdy z tych ruchów był do naszej dyspozycji. W Sun, Game Freak poszło na łatwiznę i daje nam specjalną zakładkę z "summonami". Im dalszy progres tym więcej przywołań mamy dostępnych. Więc teraz żeby polecieć do innej lokacji, wystarczy wybrać z listy Charizarda, który w krótkim przerywniku przyleci po nas i zabierze we wskazane miejsce
Kontynuując, gra prowadzi nas ciągłe za rączkę, szybko pojawia się odpowiednik zespołu R (Team Rocket) i równie szybko dostają po dupie. Ich lider to emo chłopak, który nie wie co chce od życia - oczywiście zbiera bęcki i też odpada. Co jakiś czas pojawia się nasz rywal, który z zaskoczenia wyzywa nas na pojedynek w celu sprawdzenia się. Niestety, zamiast skorzystać, że jestem osłabiony ten debil leczy moje pokemony i dopiero wtedy walczy. Po przegranym pojedynku oddaje mi swoją kasę i z pełnym uśmiechem na gębie odwraca się na piecie i idzie dalej, serio? Do tej pory widziałem chyba tylko dwie osoby, które po przegranej bitwie miały kwaśną minę. Cala reszta śmieje się jak głupi do sera. Spoko, przegrałeś, jesteś słaby to jeszcze oddaj mi swoją kasę kolego, nie rozumiem co w tym zabawnego. Ze wszystkich starć miałem tylko jedną porażkę! I zrobiłem to umyślnie. Krótka historyjka. Gościu był młodym trenerem, którego ojciec męczył, że jest slaby itd. Pomyślałem, że podłoże mu się żeby pokazać jego ojcu, że się mylił. Trwało to dobre 20 minut zanim chłopak zorientował się, że trzeba atakować moje potworki (super poziom trudności). Po przegranej, odesłano mnie do poke-centrum, z którego szybko wróciłem do tego chłopca. Na miejscu bez zmian, jakby nigdy wcześniej ze mną nie walczył - czyli mój dobry uczynek poszedł na marne. Trudno, walczymy, przegrał i oddał mi kasę. Jego ojciec szczęśliwy, że syn przegrał bo dał z siebie wszystko - jezu jaka ściema. Dużo znajdziemy tutaj takich sprzeczności, innym razem podróżując przez dany obszar zatrzymał mnie jakiś koleś żeby tylko powiedzieć, że idąc dalej w tym kierunku trafię do latarni, no rewelacja dzięki. Co najbardziej mnie drażniło w pokemonach to sztuczna iluzja podejmowania wyboru. Po co w ogólę zadawać jakieś pytanie, jeżeli mój wybór resetuje je do początku. Dobrym przykładem był dziadek, który mnie zaczepił żeby zaśpiewać mi jakąś piosenkę. Jak to kultura nakazuje, zapytał się czy może mi zaśpiewać (opcja TAK lub NIE), oczywiście biorę NIE. Na co dziadek jak gdyby nigdy nic kolejny raz pyta o to samo (znowu wybór TAK lub NIE), klikam NIE. Na nic moje starania, pytanie wraca do początku i będzie tak, aż nie dam mu zaśpiewać! Aż przypomniał mi się inny dziadzio, który jest chyba w każdej części i proponuje nam pokaz łapania pokemonów. Nie ma siły we wszechświecie żeby zrezygnować z jego propozycji ba nawet nie da się go ominąć, gościu jest chyba głuchy bo przy odrzuceniu jego propozycji, ciągnie nas za rękę jakby miał w dupie nasze zdanie i zaczyna swój debilny pokaz. Na dobitkę dam jeszcze głównego antagonistę, 5 sekund, tyle zajęło mi zorientowanie się, że będzie naszym ostatecznym przeciwnikiem.
Dobra, troszkę się zapędziłem z tym wytykaniem minusów. Jak wspominałem wcześniej, pierwsza przerwa od Pokemonów była wraz z pojawieniem się Monster Hunter Generations. Kolejne podejście było już tragiczne, z bólem przebijałem się przez nowe wyzwania Kahunów i klepałem napotkanych trenerów NUUDA! Znowu porzuciłem pokemony dla innej odsłony Monster Huntera. Wreszcie po paru miesiącach wróciłem i jestem mocno nakręcony. Pierwsze co zrobiłem to wyrzuciłem wszystkie swoje pokemony razem ze starterem. Wybrałem sobie kompletnie nową ekipę, wskoczyliśmy w krzaki i jazda! Trenuje swój nowy skład, który jeszcze nie jest pełny, ale mam z nimi naprawdę fajną zabawę. Znowu poczułem się jak za starych dobrych lat, trenując swoje potworki. Oczywiście napotkane nowości szybko lądują w moich pokeballach, a każdy skrawek mapy dokładnie przeczesuje. Czuje, że zostało mi jeszcze trochę do ukończenia, ale tym razem dojdę do końca i może wreszcie uda mi się zebrać wszystkie dostępne Pokemony!
Co mógłbym napisać dobrego o Pokemon Sun? Chyba nie za dużo, pomijając wyżej wytknięte minusy to wciąż solidny tytuł oferujący całkiem sporą ilość pokemonów, które możemy złapać i trenować do woli. Nie oszukujmy się, żadnych rewolucji nie znajdziemy w tej odsłonie, raczej sprawdzone motywy plus kilka nowych opcji (nie koniecznie dobrych). Dlaczego jednak warto zagrać? No cóż, to wciąż Pokemony, które od zawsze sprowadzały się do łapania, trenowania i walk z innymi pokemonami. Niestety, niski poziom trudności i wszechobecna radość naprawdę wpływają negatywnie na moją zabawę. Może już wyrosłem z Pokemonów, a Game Freak woli celować w młodszych graczy, a szkoda bo fajnie było by zobaczyć bardziej dojrzałą odsłonę. Nie mniej Pokemon Sun to mocna pozycja, którą śmiało mogę polecić fanom serii. Jeżeli jakiś cudem nie miałeś/aś styczność z ta serią, to polecam cofnąć się do bardziej udanych odsłon. Ja biorę moja ekipę i idziemy klepać te uśmiechnięte mordki, niech się śmieją przez słone łzy porażki!
Jak na razie mój ulubiony pokemon |
Dobra, troszkę się zapędziłem z tym wytykaniem minusów. Jak wspominałem wcześniej, pierwsza przerwa od Pokemonów była wraz z pojawieniem się Monster Hunter Generations. Kolejne podejście było już tragiczne, z bólem przebijałem się przez nowe wyzwania Kahunów i klepałem napotkanych trenerów NUUDA! Znowu porzuciłem pokemony dla innej odsłony Monster Huntera. Wreszcie po paru miesiącach wróciłem i jestem mocno nakręcony. Pierwsze co zrobiłem to wyrzuciłem wszystkie swoje pokemony razem ze starterem. Wybrałem sobie kompletnie nową ekipę, wskoczyliśmy w krzaki i jazda! Trenuje swój nowy skład, który jeszcze nie jest pełny, ale mam z nimi naprawdę fajną zabawę. Znowu poczułem się jak za starych dobrych lat, trenując swoje potworki. Oczywiście napotkane nowości szybko lądują w moich pokeballach, a każdy skrawek mapy dokładnie przeczesuje. Czuje, że zostało mi jeszcze trochę do ukończenia, ale tym razem dojdę do końca i może wreszcie uda mi się zebrać wszystkie dostępne Pokemony!
Co mógłbym napisać dobrego o Pokemon Sun? Chyba nie za dużo, pomijając wyżej wytknięte minusy to wciąż solidny tytuł oferujący całkiem sporą ilość pokemonów, które możemy złapać i trenować do woli. Nie oszukujmy się, żadnych rewolucji nie znajdziemy w tej odsłonie, raczej sprawdzone motywy plus kilka nowych opcji (nie koniecznie dobrych). Dlaczego jednak warto zagrać? No cóż, to wciąż Pokemony, które od zawsze sprowadzały się do łapania, trenowania i walk z innymi pokemonami. Niestety, niski poziom trudności i wszechobecna radość naprawdę wpływają negatywnie na moją zabawę. Może już wyrosłem z Pokemonów, a Game Freak woli celować w młodszych graczy, a szkoda bo fajnie było by zobaczyć bardziej dojrzałą odsłonę. Nie mniej Pokemon Sun to mocna pozycja, którą śmiało mogę polecić fanom serii. Jeżeli jakiś cudem nie miałeś/aś styczność z ta serią, to polecam cofnąć się do bardziej udanych odsłon. Ja biorę moja ekipę i idziemy klepać te uśmiechnięte mordki, niech się śmieją przez słone łzy porażki!
0 komentarzy: