Co słychać w słonecznym Los Santos? - rzut okiem na GTA V

Ostatnia produkcja Rockstar'a zdrowo namieszała na rynku gier, bijąc z dnia na dzień kolejne rekordy sprzedaży. Co faktycznie jest w te...

Ostatnia produkcja Rockstar'a zdrowo namieszała na rynku gier, bijąc z dnia na dzień kolejne rekordy sprzedaży. Co faktycznie jest w tej grze, która wygenerowała ponad miliard dolarów zysku w ciągu zaledwie trzech dni od swojego debiutu?


Za oknem szaruga, więc korzystając z okazji wybrałem się na kilka godzin do skąpanego w słońcu, wirtualnego miasta Los Santos. Ponieważ jestem "szczęśliwym" posiadaczem Xboxa 360 z 4GB pamięci, aby w ogóle uruchomić GTA V musiałem zaopatrzyć się w pen-drive z minimum 16 GB wolnego miejsca. Może dla niektórych nie jest to przeszkodą, ale dlaczego mam inwestować w dodatkowy sprzęt dla tej jednej gry i to u schyłku obecnej generacji? Takie pytanie należałoby zadać twórcom.


Po kilkunastu minutach poświęconych na instalację w końcu odpaliłem grę i zostałem rzucony w sam środek rabunkowej akcji. GTA V jest bez wątpienia grą wyłącznie dla dorosłych. Elementy budzące kontrowersje w poprzednich częściach zostały tu jeszcze bardziej wyeksponowane. Już w pierwszej misji, stanowiącej również samouczek
bez większych dylematów moralnych pakujemy kulki w głowy gliniarzy próbujących stanąć nam na drodze, natomiast dialogi między postaciami są przesycone soczystymi, wyszukanymi przekleństwami. Wszystko jest doskonale przetłumaczone na język polski w formie napisów, zgodnie z żelaznymi dyrektywami producenta.
Rockstar chciał w końcu jak najlepiej odwzorować gangsterski świat, nie gardząc w procesie produkcji wskazówkami nawet prawdziwych oprychów. Opłaciło się, bo rozgrywka wciąga już od pierwszych minut.



Po raz pierwszy w historii swoich gier Rockstar oddało pod naszą kontrolę trzech głównych bohaterów. Na początku obawiałem się o to rozwiązanie, ale jak się później okazało niepotrzebnie. Historie tych postaci świetnie się zazębiają, a Franklin, Michael i Trevor spotykają się w kuriozalnych wręcz sytuacjach. Każdą z tych indywidualności da się polubić w odróżnieniu od ich mało charyzmatycznego poprzednika Nico Bellic'a z GTA IV. Ponadto trzy różne postacie to unikatowe zdolności, inny bagaż
doświadczeń i przeszłość kryminalna. W GTA V możemy rozwijać poszczególne cechy naszych bohaterów, które mają wpływ na ich wytrzymałość, skradanie się, celność czy szybkość biegania. Oprócz głównych postaci na swojej drodze napotykamy inne zakręcone osobistości, które możemy włączyć do swej gangsterskiej paczki. W końcu w tym fachu, każda pomoc się przyda...



Fabułę pchamy do przodu przełączając się pomiędzy wyżej wspomnianymi, trzema postaciami. Zadania są zupełnie odjechane i przypominają dobry film akcji przyprawiony czarnym humorem. Przykładowo przyłapujemy żonę na zdradzie i jedziemy skopać dupsko instruktorowi tenisa. Podjeżdżamy pod jego willę i po krótkiej wymianie zdań postanawiamy wymierzyć sprawiedliwość w bardziej dobitny sposób. Podczepiamy hak holowniczy do elementów podtrzymujących taras jego chałupy, dodajemy gazu i kilka minut później połowa domu frajera osuwa się ze skarpy. Niestety nasza satysfakcja nie trwa długo, bo okazuje się że hacjenda nie jest jego tylko wysoko postawionego bossa mafii. Tym sposobem za kilka chwil radości będziemy musieli zapłacić kilkoma milionami zielonych. Pod koniec każdej misji wyświetlany jest ekran z podsumowaniem i oceną jak nam poszło.


A co gdy znudzi nas główny wątek fabularny? W Los Santos czeka nas mnóstwo atrakcji. Posiadacie smartfona, albo tablet? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby na przenośnym urządzeniu tuningować fury, które następnie możemy wrzucić do gry. Pies Franklina jest mało posłuszny? Możemy go wytresować, a w grze zobaczymy znaczne postępy. Wszystko to dzięki aplikacji iFruit, która jest na razie dostępna jedynie dla systemu iOS, ale zapowiedziano także wersje na Androida, urządzenia z mobilne z Windows'em czy PS Vitę. W samej grze możemy natomiast wykonywać misje poboczne, pograć w tenisa, popływać, zmienić fryzurę, pojechać na zakupy, pójść na striptiz i wiele innych. Wszystkie te elementy są rozbudowane i stanowią świetne wypełniacze czasu dla znudzonych gangsterką graczy.


Rozczarowała mnie za to grafika. Recenzenci rozpływali się w pochwałach, a w mojej ocenie jest ona co najwyżej dobra. Oczywiście, miasto powala swymi rozmiarami, jest bardziej kolorowo, ale jednak tylko trochę lepiej wizualnie niż w GTA IV. Widać też spadki klatek, gdy podczas jazdy samochodem dojeżdżamy do bardziej ruchliwego skrzyżowania. Animacje, gesty postaci są realistyczne i dopracowane, ale nie da się ukryć że kilkuletnim już konsolom wyraźnie brakuje mocy.


Gorące Los Santos wciąga i kilka godzin to stanowczo za mało, aby dogłębnie poznać GTA V. Jest to z pewnością tytuł, który warto mieć na stałe w swojej kolekcji z uwagi jego na ogromną zawartość. Jestem w stanie zrozumieć fanów, którzy na nocnych premierach ustawiali się w długich kolejkach po swój jakże oczekiwany tytuł. Ja jednak wierzę, że z gry da się wycisnąć znacznie więcej, zwłaszcza w kontekście wizualnym i w związku z tym poczekam na wersję na PlayStation 4, albo PC

Kto wie, może Rockstar dorzuci do tego czasu jakieś ciekawe dodatki?

2 komentarze:

  1. No przyznam, że naprawdę, bardzo ładnie wyszło ci opisanie przeżyć związanych z tą grą.. Blog też, naprawdę, bardzo fajny.. Na pewno, będę tu jeszcze zaglądał.. :D

    /Netemisve z ps4site.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Zapraszam serdecznie. W końcu ten blog tworzę dla Was :)

    OdpowiedzUsuń