Premierowe edycje gier - dlaczego kupuję je coraz rzadziej?

Tęsknię za czasami kiedy gra kupiona w dniu premiery była działająca i kompletna. Bez potrzeby internetowej aktywacji, pobierania ton aktual...

Tęsknię za czasami kiedy gra kupiona w dniu premiery była działająca i kompletna. Bez potrzeby internetowej aktywacji, pobierania ton aktualizacji i wyrywania włosów z głowy bo coś nie działa. Łapię się na tym, że coraz rzadziej kupuję gorące nowości, bo zarówno twórcy jak i wydawcy coraz częściej wystawiają naszą cierpliwość na próbę.

Płacimy za grę i następnie co najmniej drugie tyle za wątpliwej jakości dodatki wypuszczone po premierze


Jest to powszechna praktyka od kiedy DLC (downloadable content - zawartość do pobrania) skutecznie przyjęło się na rynku. Zaczęło się bodajże od Activision i Call of Duty. Skoro jest masa chętnych na pakiety dodatkowych map po kilkanaście dolarów to po co umieszczać je od razu w grze skoro można dodatkowo na tym zarobić? Po co dawać od razu wszystkie postacie w Mortal Kombat czy Street Fighter skoro fascynaci i tak je kupią? Brakuje mi dodatków z prawdziwego zdarzenia, które skutecznie wydłużają i wzbogacają rozgrywkę. Takich, które są naprawdę warte wydanych pieniędzy. Oczywiście zdarzają się przebłyski takie jak Diablo III: Reaper of Souls czy smakowicie zapowiadające się dodatki do Wiedźmina 3, ale to nadal ogromna rzadkość w growym przemyśle.

Wersja sklepowa gry różni się znacznie od tego co prezentowali dotychczas twórcy na screenach i filmikach, czyli obiecanki - cacanki


Coraz rzadziej zdarza mi się śledzić na bieżąco targi pokroju E3 czy Gamescom. Co z tego, że autorzy zachwalają tam swoje gry pod niebiosa, pokazują na filmach oszałamiającą grafikę i pompują "hype"? Kupujemy dany tytuł, wkładamy płytkę do napędu konsoli czy PC i stwierdzamy że dostaliśmy coś z goła innego niż nam obiecywano. Przykłady? Tak na szybko; Diablo 3, Watch Dogs, Heroes of Might and Magic 3: HD Edition czy nawet Wiedźmin 3. Podstawowa wersja Diablo 3 nie posiadała zawartości prezentowanej na filmikach, a nawet do teraz nie doczekaliśmy się hucznie zapowiadanych aren czy jakiegoś przyzwoitego trybu pvp. W Watch Dogs dostaliśmy znacznie okrojoną grafikę i uboższy gameplay. Heroes of Might and Magic 3: HD Edition to zasadniczo skok na kasę; niby wyższa rozdzielczość i przemodelowane jednostki, ale za to ciągle to samo pole bitwy (ze sztucznie wypełnionym miejscem po bokach ekranu), brak dodatków i edytora map. Wiedźmin 3 także cierpi na okrojoną grafikę. Powoli przestaję się ekscytować pokazami gier, bo do chwili uruchomienia danego tytułu na własnej konsoli czy komputerze niczego w XXI wieku nie możemy być pewni.

 

Gra posiada mnóstwo błędów skutecznie utrudniających rozgrywkę

Tu w roli głównej pecetowa wersja gry Batman: Arkham Knight choć w historii gier zdarzały się także inne kwiatki. Twórcy chcieli trochę przyoszczędzić na konwersji i jak się to skończyło? Brakiem płynności nawet na najszybszych kartach graficznych, wyrzucaniem do pulpitu i innymi nieustannymi błędami, które uniemożliwiały rozgrywkę. Skończyło się paradoksalnie - wycofaniem gry ze sklepów zarówno stacjonarnych jak i z cyfrowej dystrybucji do czasu załatania błędów.

Padające serwery gry


Dzień premiery i kilka kolejnych to czas kiedy dany tytuł cieszy się największym zainteresowaniem ze strony graczy. Co dzieje się kiedy twórcy nie przygotują odpowiedniej ilości serwerów do obsługi danej gry? Dice doprowadzało Battlefielda 4 to stanu jako takiej używalności sieciowej blisko dwa tygodnie po premierze. Wywalanie do pulpitu, utrata połączenia, błędy w liczeniu statystyk doprowadzały mnie do szału. Inny przykład to Drive Club, którego naprawianie szło w miesiące. Przez ten czas nie sposób było pośmigać z kumplami w trybie sieciowym, czyli tym do którego Drive Club został zdaniem twórców stworzony. Sony nie pierwszy raz zresztą głupio tłumaczyło się, że zainteresowanie wyścigami przeszło ich najśmielsze oczekiwania.

Wysoka cena

  

Gry komputerowe i konsolowe nie są towarem pierwszej potrzeby, a dla części ludzi są wręcz dobrem luksusowym na które można sobie pozwolić od czasu do czasu. Dlatego fajnie by było gdyby tytuł, który kupujemy za ciężko zarobione pieniądze nie tylko działał, ale także przyniósł nam wiele chwil radości. Dla coraz bardziej chciwych wydawców niestety liczy się głównie mamona, którą mogą na nas - graczach zarobić. W jakim celu dopracowywać grę skoro można ją jak najszybciej zacząć sprzedawać, a później ewentualnie załatać dziurawy produkt ważącymi kilka gigabajtów aktualizacjami? Coraz częściej waham się nad zakupem danej gry w dniu premiery. W końcu po co przepłacać za niepewny tytuł skoro za kilka miesięcy i tak będzie można go kupić na tej czy innej wyprzedaży za zaledwie cząstkę pierwotnej ceny?

0 komentarzy: