Spider-Man postać znana chyba
każdemu. Początkowo zaczynał w komiksach, później filmach animowanych i kinowych aż w końcu doczekał się swoich gier. Zawsze uwielbiałem tego gościa i dlatego
wszystko co z nim związane chciałem mieć. Od prostych zabawek, poprzez akcesoria i na grach kończąc. Moje pierwsze zetknięcie się z grą o przygodach Spider-Mana miało miejsce w podstawówce. W latach 90tych posiadałem swoją własną „podróbkę Pegazusa”. Śmiesznie to brzmi ale
tak było... Kiedyś było dostępne wiele wersji podróbek, które były podróbkami innych podróbek. Moja była imitacją Segi Genesis Model 2. Ale kogo to obchodziło? Wtedy liczyło się
wetknięcie kartridża i to co się działo na ekranie. Gier na konsolę tego rodzaju było wiele, a przynajmnie tak się wydawało przy uruchamianiu 999999 in 1. Jednak czasem
zdarzało się zdobyć kartridża perełkę z konkretną, rozbudowaną grą. I tak oto zaczęła
się moja przygoda ze Spider-Manem.
Spider Man Return of The Sinister Six
Przyznaje się bez bicia, gdy
byłem młody nawet nie zwróciłem uwagę na tytuł. Był na logu pająk i tylko to się liczyło.
Jakaś fabuła? A w życiu! Odpaliłem konsolę i jazda. Jestem Spider-Manem! Jak
nienormalny zacząłem skakać z radości, że mam wreszcie szansę poczuć się człowiekiem
pająkiem. Muzyka jak na tamte czasy cudowna, taka w klimatach pajączka.
Sterowanie było ciężkie, ale sam fakt bujania się na pajęczynie był tak satysfakcjonujący,
że nie zwracałem uwagi na minusy gry. Biegłem do przodu (do boku) rozwalając z
kopa lub pięści kolejnych wrogów wplatając w to wszystko szalone akrobacje.
Te całe sztuczki kończyły się na skoku z saltem i małym lotem na pajęczynie. To
było piękne. A w tle ciągle było słychać magię 16bitowej nuty.
Grałem jak
opętany. Poziom trudności był bardzo wysoki, więc co chwilę ginąłem od zwykłego
przeciwnika. Po kilku godzinach wreszcie udawało mi się dotrzeć do pierwszego
bossa - Electro! Raz, dwa, trzy i
nie żyję. Wszystko od nowa, biegniemy bijemy zwykłych popleczników i dochodzimy
z powrotem do Electra. Znowu zginąłem, w ogóle się tym nie przejąłem. Bez
zastanowienia brnąłem przed siebie wsłuchując się w muzykę i skacząc nad
przeciwnikami. Wtedy kompletnie nie obchodziło mnie, że gra była naprawdę
kiepska i monotonna. Liczył się fakt, że dostałem szansę skopania paru tyłków
jako Spider-Man. Teraz po wielu latach, gdy obejrzałem rozgrywkę na Youtubie, upewniłem się w fakcie, że gra
była tragiczna. Nadal jednak uważam, że muzyka jak na tamte czasy była świetna,
troszkę zapętlona lecz miała swój Spider-Manowy klimacik. Gry nigdy nie
ukończyłem, nawet nie pamiętam czemu, chyba konsola mi się zepsuła. Uroki
posiadania podróbki Pegazusa (niezależnie
jak to brzmi). Ogólnie nie polecam nikomu, jednak to doświadczenie rozpaliło we
mnie żar, który już niebawem miał potężnie zapłonąć.
Spider-Man (2000)
Łoo ja, co to była za gra. Wtedy
jeszcze Activision nie było takim "corpo" produkującym tasiemce pokroju Call
of Duty. Na dodatek tą częścią zajęło się studio Neversof... tak to Ci
panowie od Tony Hawka. Pierwszy raz zobaczyłem tę grę na zdjęciu gdy otrzymałem swoją konsolę PsOne, a z tyłu na opakowaniu zamieszczono kilka „screenów” z gier. Jednym z nich był kadr ze Spider-Mana. Gapiłem
się godzinami w ten obrazek i dumałem gdzie taką grę zdobyć.
To były czasy, kiedy
gry na pierwszy Playstation kosztowały około 300zł lub więcej. A znalezienie
jeszcze sklepu, który sprzedawał takie rzeczy graniczyło z cudem. Po jakimś
czasie poznałem gościa posiadającego jedną z popularnych w tamtych czasach płyt ze zbiorem gier demo. Wśród nich był też pajączek. Niestety pożyczenie nie
było możliwe, jego ojciec nie pozwalał itd. Wyobrażacie sobie tą sytuację? O ja, to była płytka z grami demo!
Teraz inaczej na to patrzę, ale wtedy to była poważna rzecz. Mój głód się tylko
zwiększył. Po jakimś czasie ojciec zabrał mnie na rynek gdzie szemrany Pan
sprzedawał nielegalnie gry. Najpierw musiał on „przestroić” moją konsolę, co już
kosztowało 100zł. Na tamte czasy spora kasa. Dało mi to szanse spróbowania gier
o których nawet nie śniłem. Gościu wyciągnął wielką listę tytułów, ja jak
szalony przewróciłem na stronę zaczynającą się na literę S. Jest! W końcu Spider-Man
krzyknąłem. Tylko to i nic więcej. Kolejne 30zł zapłacone a ja otrzymałem
pudełko z płytą podpisaną imieniem tytułowego bohatera. Wreszcie, moja przygoda
mogła się rozpocząć! Akcja, humor, grafika 3D, bujanie się na pajęczynie,
muzyka. Zalety tej gry mógł bym wymieniać godzinami. Na dzień dobry wrzucają
nas w sam środek akcji. Dr Octavius prezentuję swój nowy wynalazek, który
zostaje skradziony przez Spider-Mana! Ale jak to? Przecież jesteśmy na tym
pokazie jako Peter Parker. To tylko prowadzi do jednego, tamten drugi jest
oszustem! Fabuła jak na tamte czasy niby prosta, lecz poprowadzona w świetny
sposób. Dodatkowo w grze pojawia się narrator, który tworzy wyjątkowy klimat.
Nasz bohater swoimi dowcipami i gagami idealnie tworzy atmosferę gry.
Wtedy naprawdę czułem, że jestem człowiekiem pająkiem. Miałem pajęcze zmysły,
które ostrzegały mnie przed niebezpieczeństwem. Potrafiłem skakać i bujać się
na pajęczynie. Walczyłem nogami, rękoma a także używałem pajęczynę do
powstrzymywania wrogów. Pod tym względem mechanika gry poszybowała w górę.
Możliwość skromnej kombinacji ciosów, a dodatkowo ataki pajęczyną, dawały
poczucie posiadania super mocy. Czasami się bałem, gdy wyskakiwał na mnie jakiś
straszny Boss . W grze ukryte były znajdźki w formie komiksów, które dawały nam
dodatkowe bonusy po ukończeniu gry. Czy coś tej przygodzie o pająku brakowało?
Nie, miała wszystko czego fan Spider-Mana potrzebował. Do tej pory staram się
zdobyć tę grę na Playstation, aby postawić na miejscu zasłużonych.
Spider-Man 2: Enter Electro
Kontynuacja poprzedniej części
przygód człowieka pająka. Niestety tym razem nie zrobiło ją studio Neversoft, tylko jakieś Vicarious Visions. O grze dowiedziałem
się czystym przypadkiem. Nie miałem pojęcia, że jest jakaś kontynuacja. Będąc
na rynku przeglądałem listę dostępnych gier, zauważyłem wyżej wymieniony
tytuł. Pomyślałem, że skoro poprzedni Spider-Man był tak dobry to jego następca musi być jeszcze
lepszy. No nie do końca. Gra była fajna, chociaż nie wprowadzała tak naprawdę
nic nowego, może poza pajęczyną pod pachami? W ogóle to do mnie nie przemawiało,
ale cóż, to był wciąż bohater którym chciałem być. Bossowie kategorii „B” o których istnieniu nie miałem nawet pojęcia, dopóki nie zagrałem w tą część.
Duże
wrażenie zrobiła na mnie finałowa walka, a raczej jej lokacja. Wtedy byłem młody
i nie orientowałem się w datach wydania gier, a ta przypadała na 19.10.2001. Nie
chce spolerować, więc jeżeli ktoś ma ochotę może przeprowadzić sobie małe
śledztwo. Przy poprzedniej części mój poziom ekscytacji osiągnął limit. Teraz
był średnio wysoki, ale stabilny. W tamtych czasach było już sporo
gier o pająku, ale kto by o tym wiedział? Na pewno nie jakiś zasraniec z pod bloku, którym byłem.
Fajna przygoda, ukończyłem kilka razy. Polecam tym, którym spodobała się poprzednia
część.
Spider-Man: The Movie
Gra oparta na licencji filmu.
Film był fajny. Byłem młody a produkcji o super bohaterach było mało, tym bardziej
o Spider-Manie. Gra niestety już taka nie była. Grałem w wersję PC. Jezu, że
dałem się w to wplątać. Tragiczne sterowanie, gra pełna błędów, słabo wykonana
i z kiepską fabułą. Nawet jej nie ukończyłem. Kamera momentami uciekała gdzie
chciała, a pajączek mógł przyczepiać swoją sieć do chmur! Czasem latałem tak
wysoko nad blokami, że to po prostu wyglądało idiotycznie.
Pomęczyłem się
trochę z samouczkiem, doszedłem kawałek dalej i się rozstaliśmy. Nie żałuję,
po tym doświadczeniu nie miałem nawet ochoty ogrywać kolejnych gier opartych na
licencji filmowej. Nie chce do tego wracać, chce o tym zapomnieć.
Ultimate Spider-Man
Przenosimy się w czasie do 2007
roku, posiadałem już Playstation 2. W moim mieście otwarto prawdziwy sklep z
grami. Hollywood wyprodukował do tego czasu dwa filmy z człowiekiem pająkiem a
za rogiem czaił się trzeci. Często odwiedzałem swój osiedlowy sklepik, żeby móc
chociaż popatrzeć na te wszystkie gry. Pan z za lady, który do tej pory tam siedzi,
jest tak samo nieuprzejmy jak kiedyś. Posiadał gry, więc mnie ciągnęło do jego
sklepu. Znalazłem kolejną produkcję ze Spider-Manem, tytułowy Ultimate. Okładka
prezentowała się świetnie, z przodu była fajna grafika z pajączkiem i Venomem.
Zaraz się postękało, coś tam popracowało i rodzice dali pieniążka. Trochę
strzelam, ale wydaje mi się, że kosztowała wtedy 70-80zł, oczywiście używana.
Płytka w czytnik i zaczynamy. Tym razem jesteśmy młodziutkim Parkerem, który
zdobywa moce symbiota, lecz te szybko go obezwładniają i porzucają. Nasz rywal
Eddie Brock zabiera resztę czarnego stroju i staje się tytułowym Venomem.
Całość została zaprezentowana w formie bardziej animowanej z dodatkiem techniki
cell-shadingu. Sprytna metoda do ukrycia niedoskonałości.
Gra oferowała dużo
nowości, była otwartym światem który mieliśmy możliwość eksplorować. Bujanie
się na pajęczynie nad pędzącymi autami i przechodniami robiło wrażenie. Co ciekawe, trzeba było strzelić pajęczyną w budynek, koniec z
zawieszaniem pajęczyny w powietrzu! Pajączek młody i dowcipkujący, może nie tak
fajnie jak w wersji na PsOne, ale nadal trzymający poziom. Oprócz głównej linii
fabularnej gra oferowała dodatkowe choć schematyczne i powtarzające się zadania poboczne.
Była też możliwość wcielenia się w Venoma. Kompletnie inny w sterowaniu, ale
dający masę frajdy. Fabularnie jest postęp w porównaniu do poprzednich części.
Gry na licencji filmu o Spider-Manie oceniam jako tragiczne. Przy nich taki Ultimate
to fajny spin-off, wykorzystujący proste lecz sprawdzone mechanizmy. Potyczki
Parkera z Brokiem są zawsze satysfakcjonujące a możliwości przełączania się między
bohaterami i wykonywania ich własnych zadań stanowi całkiem ciekawe urozmaicenie. Lepsze to, niż w
kółko patrzenie, jak wujek Ben umiera a my decydujemy się na pracę jako pełno etatowy Spider-Man. Pajęcze
zmysły stały się już czymś powszechnym, zwiększono liczbę kombinacji ciosów
oraz ataków pajęczyną. Parker był bardziej zręczny i szybki zaś Venom charakteryzował się siłą i wytrzymałością. Ta rewolucja dała początek kolejnej grze o
pająku.
Spider Man Web of Shadows
Gdy obejrzałem pierwszy filmik z
rozgrywki, szczęka mi opadła. Szalone akrobacje na pajęczynie, ogromna
ilość łączonych ciosów na różne sposoby. Lecz to było niczym przy nowej opcji transformacji
na zawołanie w symbiota! Za pomocą jednego przycisku dało się płynnie
przemienić ze zwykłego Spider-Mana w postać czarnego pająka! Oprócz efektownej metamorfozy
zmieniało się wszystko. Tak samo jak w Ultimate Spider-Man jako czerwony byłem zwinny i akrobatyczny zaś czarny,
potężny i siejący dookoła zniszczenie. Takie szybkie przejście tworzyło
możliwości wyprowadzania szalonych kombinacji. Twórcy poszli na całego. Oprócz
walki na ziemi, mogliśmy bić się na ścianach a nawet w powietrzu.
Wprowadzono opcje
rozwijania pająka po przez drzewka umiejętności, odpowiednie dla koloru
kostiumu. Standardem stał się duży obszar świata w grze i
dodatkowe misje poboczne. Niestety ponownie mieliśmy do czynienia z prostotą i wykorzystanymi już schematami. Szybko
odechciewało się ich wykonywania i najzwyczajniej człowiek zaczynał je ignorować. Fabuła była
wielowątkowa, mogliśmy ukończyć ją na kilka sposobów poprzez nasze
wcześniejsze wybory. Jako dobry (czerwony) lub zły (czarny) Spider-Man. Podczas
zabawy mogliśmy narobić sobie wrogów i sprzymierzeńców w postaci innych super
bohaterów. Wszystko zależało od naszych poczynań. Ogólnie ich inteligencja nie
była jakaś zabójcza, ale dobrze służyli jako tarcza lub odwracanie uwagi.
Grę
ukończyłem dwa razy, aby poznać różne zakończenia. Ogólnie uważam, że potencjał
został trochę zmarnowany. Web of Shadows miał pokazać
tytułowego pająka jako bardziej dojrzałego i mrocznego. Jak wyszło? Średnio,
gra była fajna dzięki nowym usprawnieniom, ale mimo wszystko było tego za mało. Czasami mam
ochotę do niej wrócić, jednak gdy przypomnę sobie ten okropny samouczek z Lukiem
Cagem… Najgorsze, że nie dało się go pominąć! Poruszanie się na pajęczynie i
wykorzystywanie jej w walce było naprawdę satysfakcjonujące. Niestety nie
ratowało to gry przed uczuciem powtarzalności i szybkim wypaleniem się.
Całościowo Spider-Man Web of Shadows nie był taki straszny. Dla fana
pająka na pewno bym polecił, a dla innych? No jak znajdziecie w dobrej cenie, to
czemu nie?
I to by było na tyle! Wiem, że
gier ze Spider-Manem jest o wiele więcej i może któreś z nich są zdecydowanie
lepsze, od tych które miałem okazję sprawdzić. Z nowości do ogrania mam nadal Spider-Man
Shattered Dimensions oraz Spider-Man Edge of Time. Nie mogę też pominąć dwóch gier
na podstawie najnowszych filmów z tytułowym bohaterem. Jednak ile razy można
zaczynać od nowa? Ciągle tylko zabijają tego wujka Bena a Peter Parker na nowo
staje się człowiekiem pająkiem. Mam już tego po dziurki w nosie. Strasznie
zniechęciłem się do nowych przygód pajączka. Gdy jest zapowiadana kolejna gra,
jestem naprawdę sceptycznie nastawiony i pewny, że wujek Ben znowu zginie. Później gdy czytam recenzje to się tylko w tym upewniam. Przeglądając na wielu forach zauważyłem, że ludzie narzekają na pająka. Chcieliby aby twórcy najnowszego Batmana zajęli się nową grą o przygodach
Spider-Mana. Nie wiem czy odniosło by to sukces. Spider-Man to nie
Batman. Ostatnie gry próbowały pójść w tym kierunku i nie wyszło im to za
dobrze. Najlepiej wspominaną grą przeze mnie jest wciąż Spider-Man (2000) z
PsOne. Uważam, że kolejne studio, które podejmie się stworzenia gry z
tym bohaterem, powinno zaczerpnąć inspiracji z tej właśnie odsłony. I najważniejsze,
zostawcie już wujka Bena w spokoju!
Na koniec muzyka ze wspomnianego przeze mnie Spider Man Return of The Sinister Six. Polecam przesłuchać całość, ja najbardziej lubię moment od 2:50
0 komentarzy: