Diablo III: Reaper of Souls (Ultimate Evil Edition) - wrażenia z gry na PlayStation 4
10:38:00Siekania demonów nigdy za wiele. O Diablo III pisałem już przy okazji recenzji podstawowej wersji gry w wersji na Xboxa 360 oraz dodatku ...
Diablo III: RoS UEE na PlayStation 4 jest szybkie, dynamiczne i diabelnie miodne. Mało, która gra oferuje tak intensywne i ekscytujące, kanapowe granie dla nawet czterech osób jednocześnie. Oczywiście z małymi przerwami, kiedy trzeba posprzedawać łupy i pozmieniać umiejętności, bo wtedy każdy z grających przymusowo czeka na swoją kolej. Zdobyte przedmioty są automatycznie rozdzielane dla konkretnych klas postaci na podstawie statystyk, co zapobiega kuriozalnym sytuacjom kiedy farciarz będący najbliżej pokonanego wroga zazwyczaj zgarniał wszystko. Oczywiście system nie jest doskonały, zwłaszcza kiedy w drużynie trafi się osoba lubiąca kolekcjonować wszystkie śmieci i tym samym mniej lub bardziej świadomie zapychać pozostałym ekwipunek.
Możliwości PlayStation 4 pozwoliły na usprawnienie szaty graficznej. Do poziomu detali znanego z komputerów co prawda jeszcze trochę brakuje, zwłaszcza jeśli chodzi o szczegółowość postaci. Gra wygląda za to znacznie lepiej niż na PlayStation 3 czy Xbox'ie 360. Przede wszystkim zwiększono ilość maszkar i wreszcie nie można narzekać na brak mięcha armatniego. Jest jednocześnie dużo bardziej płynnie. Oczywiście kiedy wpadniemy w naprawdę niezłą zawieruchę klatki animacji spadają, ale nadal pozostają na pewnym, akceptowalnym poziomie. W każdym razie nie przeszkadza to w precyzyjnym wyprowadzaniu kolejnych ataków przez naszych bohaterów.
System Nemesis to absolutnie nowy element i jednocześnie ukłon Blizzarda w stronę konsolowych graczy. Nie znajdziemy tego trybu na poczciwych blaszakach. Od czasu do czasu wybrany losowo potwór, który zabije naszego bohatera, wysysa jego moc i przenosi się do innego wymiaru. Tak przypakowany demon poluje następnie na graczy z naszej listy przyjaciół. Materializuje się w ich grze, przeważnie w mało oczekiwanych momentach z nadzieją dokonania kolejnego mordu i wzmocnienia swoich zdolności. Skoki adrenaliny kiedy usłyszycie zawodzenie zwiastujące nadejście sługi zła, połączone z drżeniem pada - gwarantowane.
Kiedy uda nam się ubić tak potężnego czarta oprócz tradycyjnego sprzętu upuszcza on prezent dla przyjacielskiego Nefalema, którego właśnie pomściliśmy. Cały myk polega na tym, że tylko ta konkretna osoba może go rozpakować i cieszyć rzadką czy nawet legendarną zawartością. Diablo III: RoS UEE umożliwia przesyłanie praktycznie wszystkich przedmiotów między postaciami. Można w pełni swobodnie handlować, a przedmioty legendarne nie są przypisywane do konta znalazcy.
Gra na PlayStation 4 nie jest pozbawiona lagów. Nawet podczas rozgrywki z osobami z tego samego regionu zdarzają się kilkusekundowe opóźnienia. Po prostu gdy znajdziemy się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze szkoda nerwów i lepiej w takim przypadku poszukać innego gospodarza. Czasem może to chwilę zająć, bo gra lubi nas uporczywie wrzucać do tej samej drużyny. Warto zaznaczyć, że poziom trudności jest skalowany w stosunku do najbardziej doświadczonego bohatera i jednocześnie zostają podciągnięte statystyki pozostałych postaci obecnych w drużynie. Tym sposobem nawet najmniej doświadczeni herosi nie poczują się jak piąte koło u wozu.
Nigdy nie zrozumiem jak można czerpać przyjemność z grania kiedy korzystamy z przypakowanych, przekraczających wszelkie granice przyzwoitości przedmiotów. Niestety wiele osób sztucznie sobie pomaga, dlatego warto olewać takich delikwentów i grać raczej we własnym, sprawdzonym gronie. Nie ma co oczekiwać, że Blizzard coś z tym zrobi. Pliki postaci nie znajdują się na serwerach firmy, a na dyskach naszych konsol i są podatne na wszelkiego rodzaju manipulacje. Niestety coś za coś; nie musimy być podłączeni stale do sieci, ale za to w grze już na tym etapie sporo jest oszustów.
Diablo III: Reaper of Souls - Ultimate Evil Edition to świetna konwersja, idealnie przystosowana do możliwości konsol nowej generacji. Warto zwrócić uwagę na ten tytuł jeśli szukamy wciągającej rozrywki dla 2-4 graczy. Zwłaszcza, że Blizzard obiecał wspieranie gry kolejnymi aktualizacjami. W niedalekiej przyszłości czekają nas głębokie szczeliny, tryb rankingowy... ale już zupełnie inna bajka.
Wasteland 2 - prezentacja Edycji Strażnika
12:21:00Wahałem się nad kupnem Wasteland 2 . Pierwsza część ukazała się w 1988 roku i nie miałem szans w nią zagrać, ponieważ miałem wtedy znacznie ...
Druga część serii została ufundowana z pomocą Kickstartera i po latach wytężonej pracy w końcu wylądowała na sklepowych półkach. "Poczuj emocje tradycyjnej walki w turach z widokiem na całą drużynę jak w klasycznych grach RPG" - głosił opis na opakowaniu. Kiedy zobaczyłem ten tytuł na własne oczy, ożyły we mnie wspomnienia. Świetne pudełko, prawdziwa instrukcja i masa dodatków w cenie zwykłego, premierowego tytułu? Tak się już nie wydaje gier, pomijając edycje kolekcjonerskie. W dodatku kolega, który miał okazję zagrywać się jeszcze w pierwszą część Wasteland skwitował krótko: "Jak tego nie kupisz, to przez najbliższy miesiąc nie będziemy mieli o czym gadać".
Lato się kończy, a za pasem jesień i wysyp nowości
10:31:00Cześć! Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu. Najpierw urlop, a następnie niezły kocioł w pracy spowodowały że mój czas dla bloga był osta...
Niezmiernie mnie cieszy, że w końcu jest w co pograć na PlayStation 4. Aktualnie zachwycam się The Last of Us: Remastered i intensywnie ogrywam(y) Diablo III: Reaper of Souls - Ultimate Evil Edition. Na komputerze natomiast przemierzam pustkowia Wasteland 2 w Edycji Strażnika. Nie mogę się doczekać, aby zaprezentować Wam zdjęcia tego wyjątkowego wydania!
Można marudzić na nadchodzącą jesień, ale dla nas graczy zaczyna się wspaniały czas. Czeka nas wysyp wielu znakomitych tytułów wobec, których trudno pozostać obojętnym. Ja natomiast wracam na bloga, aby ekscytować się grami razem z Wami i jednocześnie opisywać jak najwięcej wrażeń!
Infekcja na ekranie smartfona? To nie wirus, to Plague Inc.
23:01:00Ratowanie growego świata przed złem bywa męczące . Zdarzają się jednak tytuły gdzie możemy stanąć po drugiej stronie barykady. I choć zdarz...
Zaczynamy od wyboru rodzaju plagi i poziomu trudności. Następnie przenosimy się na mapę świata i decydujemy, które państwo zainfekujemy w pierwszej kolejności. Warto przemyśleć swój wybór, bo każdy rozwinięty kraj ma służbę zdrowia na odpowiednio wysokim poziomie. Co za tym idzie? Błędna decyzja może spowodować, że już na starcie utrudnimy sobie zadanie. Kiedy już zarazimy dane państwo w miarę upływu czasu otrzymujemy punkty DNA, które wykorzystujemy do ulepszania naszej biologicznej broni.
Drzewka ulepszeń dzielą się na trzy kategorie: transmisję, symptomy oraz zdolności. Pierwsza z cech warunkuje poszczególne drogi rozprzestrzeniania się naszej plagi i co za tym idzie - skuteczność zarażania kolejnych mieszkańców globu. Przykładowo ulepszenie insektów sprawi, że choroba znacznie szybciej opanuje kraje, w których panują wysokie temperatury. Rozwinięcie przenoszenia w drobinkach kurzu czy pyłu sprawi, że plaga ma większą szansę zawitać do państw znacznie oddalonych od naszego pierwszego celu. Symptomy to efekty oddziaływania naszego wirusa na ludzi. Począwszy od zupełnie błahych objawów takich jak krwawiące dziąsła czy bezsenność aż po prawdziwie zabójcze kombinacje. Od zdolności natomiast zależy jak nasza plaga radzi sobie w poszczególnych klimatach, a także jak skutecznie spowalnia opracowanie szczepionki przez naukowców.
Ludzkość w Plague Inc. wcale nie jest łatwym celem. Im wyższy poziom trudności tym ludzie częściej myją ręce, lekarze więcej pracują, a kolejni zarażeni są izolowani od reszty społeczeństwa. Ta gra to pełna adrenaliny wojna nerwów, bo musimy uważnie śledzić kolejne wydarzenia i szybko na nie reagować. Któreś z państw zamyka lotniska? Trzeba poszukać innej drogi. Igrzyska Olimpijskie w Londynie? Może warto uderzyć tam w następnej kolejności. Rozważne dawkowanie punktów DNA jest szczególnie istotne; ich ilość na początku rośnie bardzo powoli, kolejna faza to gwałtowny wzrost, by w kulminacyjnym momencie znowu wyhamować praktycznie do zera. Nawet na normalnym poziomie trudności kilkanaście sekund błędnych decyzji może szybko zdecydować o porażce. Przykładowo kiedy nasza plaga zacznie zabijać zbyt szybko może okazać się, że nie wszyscy ludzie zostaną zarażeni i tym samym świat przetrwa.
Jeśli chodzi o oprawę wizualną Plague Inc. na telefonach komórkowych to jest ona dość uproszczona. Grę testowałem na iPhonie 5s, a zrzuty ekranu pochodzą bezpośrednio ze smartfona. Mamy więc mapkę świata po której poruszają się samoloty i statki. Co jakiś czas klikamy na niej, aby odebrać punkty DNA za kolejny zainfekowany kraj, a innym razem aby wstrzymać opracowywanie szczepionki przez naukowców. Bardzo pomocne są wskazówki dotyczące mocnych stron danego państwa, a także statystyki dotyczące ilości zainfekowanych i martwych mieszkańców. Oczywiście w międzyczasie warto zerkać na pasek informacji ze świata, aby odpowiednio szybko reagować na poszczególne ruchy ludzkości. Zarażony kraj jest oznaczony czerwonym kolorem, którego intensywność symbolizuje stopień infekcji.
Muzyka to zaledwie jeden odrobinę psychodeliczny motyw, któremu towarzyszy festiwal kaszlnięć, kichnięć i tym podobnych odgłosów. Mi osobiście nie przeszkadzał, ale na pewno zwraca uwagę pozostałych domowników. Dźwięków w grze jest zaledwie kilka i usłyszymy je głównie rozbijając kolejną próbkę ze szczepionką czy odbierając kolejne punkty DNA.
Czego zabrakło dla mnie w Plague Inc.? Przede wszystkim innej mapy, bo niezależnie od trybu rozgrywki i wybranej plagi świat zawsze wygląda tak samo. Przydałoby się także jakieś efektowne zakończenie po wygranej batalii. Może chociaż krótka animacja zwiastująca nadchodzącą zagładę? Póki co mamy zaledwie ekran podsumowujący nasze poczynania. Od czasu do czasu zdarzy nam się także odblokować jakieś osiągnięcie.
Jeśli lubicie nietypowe gry strategiczne i nie odstrasza Was jej tematyka to koniecznie wypróbujcie Plague Inc. Mimo stosunkowo prostej oprawy tytuł potrafi wciągnąć na długie godziny. Dzieło Ndemic Creations jest dostępne za darmo w wersji na Androida lub za 0,99 EUR na urządzenia z iOS. Warto zaznaczyć, że kiedy już odkryjemy wszystkie rodzaje plagi i możliwości modyfikacji zawsze możemy pochwalić się naszymi wynikami przyjaciołom, albo odblokować za dodatkową opłatą kolejne scenariusze.
Urlop, wakacje, podróze... czyli granie bardziej mobilne
10:53:00Sierpień to dla większości z nas miesiąc urlopów i dalekich wypraw. Siłą rzeczy nie możemy zabrać na urlop naszego komputera. Towarzyszka po...
Grę otrzymałem w prezencie od czytelnika pisma Secret Service o którego reaktywacji wspominałem kilka postów temu. A oto krótka historia.
Aby wygrać kod na Godfire: Rise of Prometheus trzeba było wziąć udział w konkursie na stronce. Redakcja co prawda nie wybrała mojej pracy, ale jeden ze zwycięzców - Karol Gibuła wspaniałomyślnie podarował mi swój klucz. Prezent od gracza dla gracza. Liczy się nie tyle wartość samej nagrody, co gest. Kolejny przykład na to, że na Secret Service wychowało się wielu niesamowitych, bezinteresownych ludzi. Jeszcze raz wielkie dzięki Karol!
Warto zaznaczyć, że twórcy Godfire: Rise of Prometheus świętują obecnie wydanie dodatku i w związku z tym przez krótki okres czasu możecie nabyć grę z 40% zniżką, czyli za jedyne 2,69 EUR. Tytuł na razie jest dostępny jedynie dla posiadaczy urządzeń z iOS 7.0. A jaką cenę przyjdzie zapłacić samemu Prometeuszowi za kradzież Boskiej Iskry? Przekonam się już wkrótce na ekranie mojego telefonu.
Hearthstone - odkrywamy tajemnice nekropolii Naxxramas
20:00:00To prawda, zazdrościłem szczęśliwcom, którzy mieli tego dnia wolne i od razu mogli się cieszyć pierwszym, dużym dodatkiem do Hearthstone . J...
Ja natomiast do Naxxramas wkroczyłem późnym wieczorem i dzięki uprzejmości mojej ukochanej, piękniejszej połówki z iPadem Mini (wyświetlacz Retina) w dłoni.
Mam wrażenie, że nagrody i poziom trudności nienajlepiej ze sobą współgrają. Najcenniejsze łupy zgarniamy za relatywnie proste zadania, natomiast za pokonanie wszystkich bossów (włącznie z tymi jeszcze nie udostępnionymi) na poziomie heroicznym dostajemy jedynie nowy rewers kart. Powoduje to, że chęć powrotu do Naxxramas w przyszłości będzie raczej niewielka. Może przydałaby się motywacja w postaci kilkunastu sztuk złota lub pyłu potrzebnego do stworzenia nowych kart?
Minęło już kilka dni od premiery Trybu Przygodowego, nadal jednak świat Hearthstone trapią rozmaite bugi. Gra na iPadzie często potrafi się wysypać w różnych sytuacjach, a zwłaszcza po rzuceniu karty Łowcy - Zwierzęcego towarzysza. Nadal zbyt często zdarzają się rozłączenia z serwerem gry. A po ponownym dołączeniu nazwy naszych przeciwników nie wyświetlają się prawidłowo.
Klątwa Naxxramas spadnie na świat Hearthstone już jutro
15:47:0023 lipca 2014 Blizzard wzbogaci swoją znakomitą karciankę o tryb przygodowy. Chciałoby się powiedzieć nareszcie, bo pojedynki zarówno zwykł...
Dostaniemy pięć smakowicie odrażających skrzydeł cytadeli Naxxramas, które zostaną otwarte w ciągu kolejnych tygodni. Stawimy w nich czoła hordom nieumarłych i przede wszystkim wymagającym bossom. Nagrodą będą skarby w postaci nowych kart, które dodamy do swojej kolekcji. Już jutro odwiedzimy absolutnie za darmo Rewir Arachnidów natomiast za każde kolejne skrzydło trzeba będzie zapłacić 700 złota, lub 5,99 EUR. Kasa odłożona? U mnie jak najbardziej!
O samym Hearthstone pisałem już przy okazji bety, pod koniec stycznia. W pełnej wersji co prawda niewiele się zmieniło, ale Klątwa Naxxramas jest bardzo istotnym powodem, aby wrócić do tematu. Spodziewajcie się obszernej relacji prosto z cuchnących, pełnych szlamu korytarzy mrocznej cytadeli już w najbliższy weekend.
League of Legends - wrażenia po kilkunastu godzinach gry
14:30:00Prawie pięć lat zajęło mi zainteresowanie się tytułem Riot Games mimo że jest w dużym stopniu darmowy. Powstrzymywały mnie po części krążąc...
Mój wybór padł na Veigara, niepozornego z wyglądu ale jednocześnie bardzo niebezpiecznego maga. Wraz z awansem na kolejny poziom doświadczenia odblokowywałem kolejne umiejętności. Nękałem przeciwników złowrogim uderzeniem, zamykałem ich w krawędziach przestrzeni, zadawałem masowe obrażenia ciemną materią po to, aby na koniec potraktować ich przedwiecznym wybuchem. Czy wspomniałem już, że moja regeneracja many zwiększała się proporcjonalnie to tego jak jej ubywało? Mamy więc cztery umiejętności aktywne i jedną pasywną, a jeśli przemnożymy je przez ilość dostępnych czempionów wychodzi ogromna liczba kombinacji. Trzeba wiedzieć w które zdolności inwestować na początku, ponieważ znacznie ułatwia to rozgrywkę, a w ostatecznym rozrachunku przechyla szalę zwycięstwa na naszą stronę.
W League of Legends mamy spory wybór trybów gry, ja jednak póki co skupiłem się na klasycznym 5v5. W skrócie trzeba przedrzeć się przez hordy mięska armatniego kontrolowanego przez komputer, zniszczyć wieżyczki przeciwnika, pokonać wrogich herosów i zniszczyć magiczną budowlę - Nexus umiejscowiony w bazie wroga. Po drodze oczywiście starać się samemu nie ginąć zbyt często. Proste, prawda?
O ile zgłębienie podstaw idzie z górki to już ogarnięcie przedmiotów w sklepie, rozwijanie drzewka wzmacniającego umiejętności czy odkrywanie dostępnych run i znaków nastręcza pewnych trudności. Do tego dochodzi jeszcze system zależności między postaciami. W końcu niektórzy czempioni znakomicie się uzupełniają, a inni mniej. Część bohaterów jest diabelsko skutecznych przeciwko pozostałym. Niektóre postacie powinny szczególnie nękać wrogich bohaterów, a niektóre skupiać się na mięsku. Dylematy czy udać się do miasta podleczyć i zrobić zakupy czy też pozostać na polu bitwy są tutaj na porządku dziennym. Byle zbyt długo się nie zastanawiać.
1 komentarzy: