Najlepsze gry o wampirach #3

Witajcie ponownie, po długiej przerwie udało mi się znaleźć i ukończyć kolejną ciekawą pozycję, którą mogę śmiało dodać do swojej listy t...

Witajcie ponownie, po długiej przerwie udało mi się znaleźć i ukończyć kolejną ciekawą pozycję, którą mogę śmiało dodać do swojej listy top gier o wampirach. Tym razem wykopałem niezły relikt, który swe początki miał w roku 1983. Mowa tu o serii powieści napisanych przez Hideyuki Kikuchi, a ilustrowanych przez Yoshitaka Amano. Vampire Hunter D (吸血鬼ハンターD Banpaia Hantā Dī). Do dziś, powstało łącznie 26 powieści jak również, mangi, filmy anime i jedna gra o przygodach owego łowcy wampirów.
Vampire Hunter D Bloodlust z 2000 roku. Film, który w całości, (nie wiem czy to legalne) można obejrzeć na YouTubie <--- tutaj kliknij to nie wirus. To właśnie dzięki temu filmowi dowiedziałem się, że taka postać istnieje i to zachęciło mnie do zagłębienia się w uniwersum Vampire Hunter D. Kiedy odkryłem, że powstała też gra o przygodach łowcy wampirów wiedziałem, że trzeba ją sprawdzić. Vampire Hunter D miała swoją premierę w 1999 roku w Japonii, a reszta świata ujrzała ją rok później. W podobnym okresie powstał animowany film. I tak jak się domyślacie, gra jest oparta na historii z filmu o ile nie jest trochę bardziej rozbudowana. Twórcą tego tytuły jest już nieistniejące Victor Interactive Software pochodzące z Japonii. Studio, które zasłynęło z serii gier Story of Seasons. W 2003 roku zostało wchłonięte itd itd.
Bezpośrednio przetłumaczone z Wikipedii: W roku 1999 rozpoczęła się wojna nuklearna. Arystokraci byli wampirami, którzy zaplanowali tą całą bitwę. Ludzkość została mocno przetrzebiona. Szlachta, którą zwą się wampiry użyła swej magii oraz nauki, co w połączeniu dało im potrzebne zasoby do odbudowania cywilizacji według swej wizji. Prawie wszystkie magiczne stworzenia zostały zaprojektowane. Nie licząc niewielkiej ilości demonów, którym udało się przetrwać holokaust. Mimo swej zaawansowanej technologii umożliwiającej wytwarzanie czegoś w rodzaju zamiennika dla krwi, wampiry wciąż preferowały żywienie się ludzkim osoczem. Człowiek również został poddany badaniom genetycznym, w których zaczepiono większy strach wobec wampirów. Wymazano ludziom z pamięci słabości tych stworzeń. Ludzie po prostu zapomnieli, że wampiry boją się czosnku czy krzyży. Żeby niczego im nie zabrakło zaczęły tworzyć cywilizację, w których wampiry i ludzie koegzystowali. Z czasem przeistaczając planetę w ogromne parki i miasta. Po pewnym czasie społeczeństwo odkrywa, że wampirza technologia osiągnęła swój zenit. Przepowiednia, która zwiastuję ich upadek z ludzkiej ręki tylko podbudowuję zuchwałość i chęć podjęcia walki wśród ludzi.  Arystokracja ma też jedną zasadną różnicę w porównaniu do wampirów z innych opowieści, może się rozmnażać. Aczkolwiek,  ich dzieci po osiągnięciu fizycznej dojrzałości przestają się starzeć i dziedziczą nieśmiertelność swego rodzica. 

- Moja córka została porwana przez wampira, proszę pomóż nam. Mam 500 tysięcy dolarów w formie zaliczki. Zapłacę Ci kolejne dwa miliony , kiedy doprowadzisz moją córkę bezpiecznie do domu.
- Może już być za późno...
- Jeżeli, jeżeli została już zabrana przez wampira i jeśli będzie musiała zostać zabita, niech będzie to bezbolesna i szybka śmierć.
- Jak się nazywa?
- Charlotte, jest moją najcenniejszą córką, a teraz spiesz się! Mój syn również wynajął innych łowców.

Jest rok 12090 A.D. Minęło dziesięć tysięcy lat od ostatecznej wojny, która doprowadziła do wyginięcia ludzkość. Od tamtej pory wampiry panują nad światem, lecz teraz są gatunkiem zagrożonym, a to jest ich ostatnia godzina. Ludzie odzyskują władzę po wielu mrocznych latach. Lecz niektóre wampiry nadal utrzymują się przy władzy w wybranych regionach. Kontynuują swoje ataki na ludzi. To spowodowało ogromny rozwój profesji łowców nagród, którzy zachęceni obietnicą wzbogacenia podejmują się oczyszczania takich miejsc. Pośród tych łowców są też Dhampiry, pół ludzie pół wampiry, uważani za najskuteczniejszych w tym fachu. Z czasem ludzie zaczęli snuć opowieści o młodym tropicielu posiadającym nadzwyczajną urodę i umiejętności...

Tym poszukiwaczem jestem ja! Vampire Hunter D. D, bo tak się przedstawia to hybryda, owoc miłości wampira z ludzką kobietą - idealny tropiciel wampirów. Doskonałe umiejętności, gracja i uroda młodzieńca to jego znak rozpoznawczy. Niestety, tak samo jak piękny tak i znienawidzony zarówno przez ludzi i potwory za jego mieszany rodowód. Zrodzony z obu ras jednak nie przynależący do żadnej. Często lekceważony przez swych przeciwników, D posiada siłę arystokratów i tylko strzępki ich słabości. Sam wygląd D jest dość prosty i skromny, ubrany całkowicie na czarno z ogromny kapeluszem przysłaniającym jego twarz, dzierży na plecach sporej wielkości miecz. Naszym nieodłączonym kompanem jest lewa ręka.

Tak, lewa ręka a raczej dziwny pasożyt mieszkający w niej. Z wyglądu przypomina twarz człowieka i jak na samą twarz jest bardzo wygadany i ma dużo do powiedzenia. Oprócz uraczenia nas konwersacją, ręka lub rąsia, posiada magiczne właściwości. D za pomącą lewej dłoni może stworzyć coś w rodzaju odkurzacza, który wsysa wszystko niczym czarna dziura. W grze taki zabieg umożliwia nam leczenie się oraz atakowanie ognistymi kulami. Rąsia potrafi również przywrócić nas do życia gdy polegniemy w walce.
Sama gra rozpoczyna się w drzwiach zamku arystokraty o imieniu Meier Link, który porwał wcześniej opisaną dziewczynę Charlotte. Robota wydaje się prosta, wytropić niewiastę odzyskać z rąk porywacza i bezpiecznie przywieść do domu. Niestety, zadanie wydaje się tylko z pozoru łatwe i mimo, że D ma przewagę nad przeciwnikami to wciąż musimy się napocić. Pierwsze minuty z grą od razu będą kojarzyć się z grami typu Resident Evil gdzie postacie są w całości zrobione z poligonów, a lokacje pre-renderowane. Grę śmiało postawię obok Residenta za swoją grywalność - poruszanie się krzyżakiem jak i przeczesywanie zamku. Zbieranie przedmiotów, kluczy czy rozwiązywanie zagadek. Jako D możemy biegać, chodzić i zmieniać tryb między walką i eksploracją (za pomocą wyciągania i chowania miecza). Różnica co do gier z serii Resident jest taka, że D może również blokować ataki przeciwników jak i odzyskiwać dzięki nim życie. Oczywiście znajdziemy tu różnego rodzaju kapsułki z krwią, eliksiry uzdrawiające czy antidotum. Na ekranie widać trzy paski odzwierciedlające status naszego bohatera:

1. Pasek zdrowia HP
2. Pasek wampiryzmu VP
3. Pasek ręki, który wypełniamy absorbując osłabionych wrogów
Jak wyżej wspomniałem D będzie zbierać przez grę różne przedmioty takie jak mapy czy klucze. W swoim inwentarzu znajdzie też miejsce na granaty odblaskowe, ręczne czy drewniane strzałki.

O samej grze, zestarzała się bardzo. Ząb czasu nadgryzł ją mocno, ale co się spodziewać po takiej oprawie? Na szczęście ograłem ją na PSP. Wciśnięcie na tak mały ekran sprawiło, że tytuł był znośny wizualnie. Lecz to co przyciągnęło moją uwagę do tego tytułu to fakt, że pomimo nadzwyczajnych mocy i przewagi głównego bohatera nad przeciwnikami twórcy zrobili fajną grę. Nie będziemy tutaj skakać i wymachiwać mieczem we wszystkie strony, a raczej skupimy się na eksploracji i rozwiązywaniu łamigłówek. W moim odczuciu to strzał w dziesiątkę przy takim bohaterze i daję sześć wampirzych skrzydełek na sześć możliwych. Historia jest dość prosta, ale po obejrzeniu filmu gra jest swoistym dopełnieniem. Oczywiście, znajdą się minusy jak wspomniana oprawa graficzna czy archaiczne sterowanie. To mnie nie zniechęciło, a sam fakt, że tym razem gram w "residenta", ale nie jestem człowiekiem sprawiło sporo frajdy. D jako postać jest mało mowny  - coś typowego u Dhampirów, tak jego lewa ręka lubi sobie komentować od czasu do czasu. Rąsia będzie też opisywać nam przedmioty i sytuację w których się znajdziemy.
Vampire Hunter D otrzymało mieszane oceny z przewyższającą liczbą negatywnych. Głownie narzekano na sterowanie jak i blokowanie, które przyczyniły się do nieprzychylnych ocen. Z jednej strony zachwalano świetną animację dobywanie jak i chowania miecza przez D, a z drugiej inne aspekty choćby poruszanie się. Fani byli bardziej wyrozumiali i w ich gronie gra jest uważana za dobrą, 7.1/10 na IGN i 6.4/10 od GameSpot.

Podsumowując, Vampire Hunter D na PSX to fajna przygoda, w której mamy możliwość wcielenia się w D i odtworzenia historii z filmu. I mimo, że gra ma swoje wady, bawiłem się przy niej świetnie. Jeżeli jesteś osobą, która potrafi przymrużyć oczy na coś takiego jak oprawa wizualna i trochę sztywne sterowanie, a szuka dobrej gry o wampirach to trafiłeś idealnie. Polecam wszystkim ludziom i krwiopijcom.








0 komentarzy:

Firewatch - symulator chodzenia

Cześć, niedawno ukończyłem Wiedźmin 3 Dziki Gon - i mimo, że gra była cholernie dobra poczułem się zmęczony. Potrzebowałem przerwy od t...

http://www.firewatchgame.com/images/badge.png

Cześć, niedawno ukończyłem Wiedźmin 3 Dziki Gon - i mimo, że gra była cholernie dobra poczułem się zmęczony. Potrzebowałem przerwy od tych wielkich tytułów z ogromnymi mapami i zadaniami rozsianymi po całym bożym świecie. Wtedy mnie olśniło. Przypomniało mi się, że jakoś na święta była jedna z tych wielu wyprzedaży na Playstation Store. Pośród masy gier znalazł się tytuł, który w sumie chciałem ograć, ale jakoś nigdy nie miałem ochoty czy specjalnie chęci do jego zakupu. Mowa o Firewatch. Z materiałów w internecie pamiętałem, że recenzenci zachwalali ten tytuł i podkreślali, że gra jest dość "spokojna". Tak, spokój, tego właśnie było mi trzeba. Uciec od tych wszystkich poważnych przygód i zaszyć się na jakimś odludziu. Dlaczego by nie zrobić tego gdzieś głęboko w lesie na wieży obserwacyjnej w roli strażnika parku narodowego. 

Chociaż strażnik to może zbyt dużo powiedziane, raczej amator szukający dodatkowego zarobku. Nazywam się Henry, a moja praca polega na pilnowaniu porządku wokół ustalonego obszaru w parku narodowym. Chodzenie po lesie, pouczanie młodzieży o zakazie spożywania alkoholu czy zaśmiecaniu dzień jak co dzień. Najważniejsze jest oczywiście wypatrywanie oznak pożaru, który trzeba natychmiast zgłosić. Naszym systemem łączności jest typowe walkie-talkie, dzięki któremu możemy kontaktować się z naszym przełożonym. Delailah bo o niej mowa, to nasz szef. Kobieta, która dużo z nami rozmawia i to ona bezpośrednio wydaje nam polecenia odnośnie tego co trzeba wykonać w danym czasie. Poza nią nie mamy z nikim innym kontaktu. Rozmowy odbywają się na zasadzie kilku wyborów, na które mamy ograniczony czas. I może wydawać się średnie to jednak jest to bardzo fajny sposób prowadzenia fabuły i konwersacji. Walkie-talkie daje nam tą naturalną chwilę zastanowienia się i podania odpowiedzi. Oczywiście goni nas czas, więc musimy szybko coś odpowiedzieć lub przemilczeć dany temat. I to w sumie tyle. Spacery po lesie, delikatna muzyczka w wybranych momentach i rozmowy z Delailą - czasem poważne tematy, a czasem luźne gadki o niczym. Firewatch jest tym czego szukałem. Luźna historia nie wymuszająca od gracza skomplikowanych rzeczy. Weź swój plecak wyciągnij mapę i maszeruj do wyznaczonego punktu posługując się kompasem. Z tą grą naprawdę wypocząłem i w sumie to miałem okazję wejść w buty pracownika parku narodowego. Mimo, że zabawa jest dość krótka - od 4 do góra 5 godzin to ja tak jak i Henry potrzebowaliśmy uciec od zgiełku miasta, tych wszystkich obowiązków i "dużych rzeczy" polecam.

https://www.firewatchgame.com/screenshots/firewatch-e3-5.jpg

0 komentarzy:

Divinity Original Sin 2 Definitive Edition

Divinity Original Sin 2, gra o której mógł bym pisać/gadać godzinami i to nie starczyło by mi czasu żeby to wszystko jakoś spiąć w całoś...


https://news.xbox.com/en-us/wp-content/uploads/DivinityLaunchHERO-hero.jpg
Divinity Original Sin 2, gra o której mógł bym pisać/gadać godzinami i to nie starczyło by mi czasu żeby to wszystko jakoś spiąć w całość. Czym i dla kogo właściwie jest ta gra. Divinity 2 to luźna kontynuacja części pierwszej. Piszę luźna bo nie wymaga od gracza zapoznania się z pierwowzorem - są jakieś nawiązania, ale tak mało istotne, że nic nie stracicie. Nie mniej, grę również polecam. Jednak dzisiaj napiszę to i owo o dwójeczce. Divinity 2 to taktyczna, turowa gra RPG w klimatach fantasy. Pierwsze skojarzenie - seria Baldurs Gate. Elfy, krasnoludy, jaszczuro-ludzie, miecz i magia to chleb powszedni w tej grze.
https://images.gamewatcherstatic.com/screenshot/image/4/8d/297454/6.jpg
Dialogi i opisy są w całości po polsku
No dobra, ale od czegoś trzeba zacząć. Jak w każdej szanującej się tego typu grze, tworzymy swoją postać. W Divinity 2 twórcy wprowadzili spore zmiany pod tym względem. Kreator umożliwia utworzenie swojej własnej postaci lub skorzystać z jednej z 6 gotowych. Te przygotowane wcześniej różnią się tym, że mają swoją fabułę, charakter i wrodzone umiejętności. Więc, oprócz zadań głównych mamy możliwość przejścia ich własnych opowieści. Od razu ostrzegam, że stworzenie postaci nie jest takie proste i warto poświęcić temu chwilę, żeby potem nie żałować swoich decyzji. W szczegóły wolę się nie zagłębiać, są temu poświęcone całe strony i tam polecam szukać informacji jak stworzyć solidnego bohatera.


System walki
Jedną z najprzyjemniejszych rzeczy w Divinity 2 to walka. Każdy pojedynek to oddzielne wyzwanie, które trzeba dobrze rozegrać. Jeden błąd i cała drużyna gryzie glebę (w sumie poziom trudności robi swoje). Potyczki jak pisałem wyżej są w systemie turowym. Każda postać ma maksymalnie 6 punktów akcji, które może wykorzystać na kilka sposobów - ruch, atak czy użycie przedmiotu.  I tu jest cała magia (dosłownie i w przenośni) bo mimo, że możemy kogoś porazić prądem, to nie lepiej najpierw rzucić balona z wodą i trzasnąć piorunem cały zalany obszar? Możliwości jest sporo. Nasza pozycja na polu walki, jakie użyjemy zaklęcia itp. są kluczem do zwycięstwa. Jesteś wyżej? No to masz większe pole widzenia i zadajesz dodatkowe obrażenia. Stoisz w oleju? Uważaj żeby ktoś cie nie podpalił. Wykorzystanie pola bitwy i łączenia ze sobą żywiołów to istny majstersztyk i wizytówka tej serii. Mimo, że niektóre walki sprawiały problem - zwykły pojedynek potrafił trwać +30min to po jego ukończeniu mój pasek satysfakcji był wymaksowany. 

https://farm1.staticflickr.com/871/39380754880_7ba9b80aff_b.jpg

Fabuła
Jest, i oprócz głównego wątku przyjdzie wam do ogrania pokaźną ilość zadań pobocznych. Niektóre, będą ciągnąc się z wami przez bardzo długo, a inne będziecie mogli rozwiązać w przeciągu kilku minut (czasem zwykłym dialogiem). Najfajniejsze w Divinity 2 jest to, że misje można rozwiązać przeważnie na parę sposobów. Od najprostszego typu idź i zabij, aż po przeprowadź śledztwo i złóż raport u odpowiedniej osoby, która sama wyciągnie z tego konsekwencje. Oczywiście im bardziej się napracujemy nad zleceniem tym lepsza czeka nas nagroda. Spokojnie, nie uświadczycie tutaj typowych "fetch-questów" czy zabij wilki i zdobądź pięć skórek.

Świat, muzyka
Divinity Original Sin 2 jest ogromne, świat jest żywy, kolorowy, a czasem mroczny. Przemaszerujecie przez różne krainy i odwiedzicie ciekawe miejsca. Stare krypty, jaskinie, lasy czy miasta - te ostatnie żyją i czuć to na każdym kroku! Napotkane postacie potrafią zaciekawić swoją historią i zlecić nietypowe zadania. Całość okraszona jest klimatyczną muzyką, która w zależności od lokacji czy sytuacji (przeważnie walka) zmienia się i wpasowuje w moment. 

https://farm1.staticflickr.com/871/39380754880_7ba9b80aff_b.jpg



Larian Studios mimo małego rozmiaru, stworzyło coś ogromnego. I nie mówię tu o kolosie na glinianych nogach tylko tytanie dzierżącym całą planetę na swoich barkach. Bo tak dobrą grą jest Divinity Original Sin 2. Twórcy wyciągnęli wnioski z pierwszej gry i ten sequel jest tego dowodem. Oczywiście znajdą się jakieś wady czy drobne błędy - mimo tego śmiało mogę stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych gier jakie miałem okazję ukończyć w tym roku. Cała zabawa zajęła około 160 godzin. Więc jak sami widzicie, gry starczy na bardzo długo, a mimo tego nic się nie nudziłem! Jeszcze jedno, tak jak Divinity Orignal Sin, drugą część można ukończyć całkowicie w kooperacji na wspólnej kanapie! Polecam polecam polecam, ta gra to istna petarda i godny następca swojego poprzednika.

1 komentarzy:

Gry dla dwojga #4

Guacamelee 2 to kontynuacja Guacamelee z 2013 roku (no nie gadaj, naprawdę?). Czy warto brać się za pierwszą część? Oczywiście, że tak....


https://ksassets.timeincuk.net/wp/uploads/sites/54/2018/08/Guac2_x64-2018-08-20-12-05-50-52.jpg

Guacamelee 2 to kontynuacja Guacamelee z 2013 roku (no nie gadaj, naprawdę?). Czy warto brać się za pierwszą część? Oczywiście, że tak. Grę mamy dawno za sobą, a na PS store pojawiła się promocja na sequel. Dobra dobra, to czym jest to Guacamelee 2, jakaś gra o gotowaniu? Nie, ale dowcipy z jedzeniem tam znajdziecie. W dużym skrócie, jest to platformówka dla dwojga, która sprawdzi waszą cierpliwość, znajomość układu przycisków na padzie i czas reakcji. Momentami panuje prawdziwy chaos, a połapać się w tym wszystkim jest ciężko. Na szczęście gra oferuje kooperację, więc w całym tym zamieszaniu możemy liczyć na naszego partnera, który nie raz wyciągnie nas z tarapatów. Nawet więcej, gra potrafi sprawdzić kto w czym jest dobry, bywały etapy, w których nie miałem najmniejszych szans, a drugi gracz spokojnie sobie z nimi radził - istna magia!


To może od początku bo się zapędziłem. Guacamelee 2, wcielamy się w prawdziwego luchadora o imieniu Juan, który dzięki magicznej masce ma możliwość przemierzania świata nieumarłych oraz walki z różnymi potworami. Drugi gracz wciela się w postać o imieniu Tosada, żeńska zapaśniczka i opiekunka zaklętej maski. Oprócz sekwencji platformowych, które będą towarzyszyć nam przez całą grę co jakiś czas nadejdzie czas na walkę. Chwyty, rzuty, podcięcia, ataki w duecie - Guacamelee 2 nie zatraciła pazura i tak samo jak jej poprzedniczka pokazuje jak w prosty i przyjemny sposób można razem oklepać parę tyłków. Mimo tego co pisałem wyżej, że gra jest trudna i wymagająca to nie zrażajcie się. Przygoda jest okraszona świetnym poczuciem humoru z nawiązaniami do internetowych hitów i klimatyczną muzyką. Więc nie zwlekajcie, bierzcie swojego gracza numer dwa, siadajcie i grajcie! Polecam.


1 komentarzy: