Recenzja - Resident Evil Zero HD (Xbox One)

Dawno nie grałem w żadnego Residenta . W związku z tym, że w ostatnim czasie zacząłem kolekcjonować gry na PlayStation 1 postanowiłem odno...

Dawno nie grałem w żadnego Residenta. W związku z tym, że w ostatnim czasie zacząłem kolekcjonować gry na PlayStation 1 postanowiłem odnowić znajomość z tą znakomitą serią survival-horrorów od Capcom. Tym bardziej nie mogłem przejść obojętnie obok składanki Resident Evil Origins Collection zawierającej zremasterowaną część Resident Evil Zero (dotychczas dostępną jedynie na GameCube i Wii) oraz Resident Evil 1. Zapraszam was do przeczytania mojej recenzji pierwszej części tego smakowitego pakietu.

"Are the faint sounds of footsteps those of survivors?"

Do gry wprowadza nas klimatyczne intro. Drużyna Bravo S.T.A.R.S. (Specjalny Oddział Taktyczno-Ratowniczy) zostaje wysłana, aby zbadać sprawę tajemniczych morderstw o charakterze kanibalistycznym w Górach Arklay. Niestety sprawy komplikują się, gdy ich helikopter ulega awarii. My natomiast przejmujemy kontrolę nad Rebeccą Chambers - młodziutką, niedoświadczoną aczkolwiek niezwykle uzdolnioną członkinią drużyny Bravo. Już po kilku chwilach nasza misja zamienia się w walkę o przetrwanie, a żeby przeżyć Rebecca początkowo nieufnie podejmuje współpracę z napotkanym skazańcem - Billy'm Coen'em.


Każda z postaci ma swoje mocne i słabe strony. Rebecca świetnie radzi sobie z chemią i medykamentami. W związku z tym może wytwarzać lekarstwa z roślinek, a także mieszać różne substancje. Jest za to mniej odporna na wszelkiego rodzaju obrażenia. Billy natomiast jest bardziej wytrzymały, a ponadto potrafi przesuwać ciężkie przedmioty. Niestety nie potrafi łączyć roślinek w nic użytecznego, a chemikalia pozostają dla niego tajemnicą. Od chwili kiedy Rebecca i Billy zaczną współpracę możemy się swobodnie przełączać między nimi. Kontrolę nad nieaktywną postacią przejmie komputer, który co prawda inteligencją nie grzeszy ale przynajmniej trzyma się blisko. Możemy się także rozdzielać - ważne aby ostatecznie obie postacie przeżyły ponieważ śmierć którejkolwiek z nich definitywnie kończy grę.

ZAPISAĆ CZY PÓJŚĆ DALEJ?


Resident Evil Zero HD nauczył mnie ponownie oszczędzania... taśmy barwiącej oraz amunicji. W większości współczesnych produkcji mamy gęsto rozsiane punkty kontrolne, albo możliwość zapisywania stanu gry w dowolnym momencie. W Resident Evil Zero HD zapisywać grę możemy jedynie przy maszynach do pisania i musimy dodatkowo posiadać taśmy barwiące, których ilości są ściśle limitowane zależnie od wybranego poziomu trudności. Często zastanawiałem się czy warto już teraz zapisać stan gry, czy może zaryzykować i przejść odrobinę dalej (co w razie niepowodzenia owocowało powtarzaniem całej sekwencji). Podobnie z amunicją. Może dało się lepiej rozegrać dane starcie i tym samym zachować więcej nabojów? Oddać dwa strzały i przejść gładko ten korytarz czy lepiej zachować te kule na bossa? Oczyścić dane pomieszczenie czy po prostu szybko zabrać potrzebny przedmiot i uciec niemrawym zombiakom? Pytania nasuwają się same i to jest piękne.


Jeśli chodzi o dostępny arsenał to mamy do wyboru: nóż, zwykły pistolet, dwa rodzaje strzelb, koktajle Mołotowa, granatnik (amunicja wybuchowa lub kwasowa) oraz magnum. Niby pukawek nie ma zbyt wiele, ale naboje są dobrem na tyle luksusowym, że z czasem uczymy się korzystania z każdej broni. Nie da się przejść gry używając jedynie ulubionej spluwy. Mało tego, nie możemy zabrać ze sobą wyłącznie broni, bo potrzebujemy też miejsca na apteczki, klucze, karty i inne gadżety niezbędne do ukończenia danego etapu. Niestety nie ma tu skrytki na przedmioty. Na szczęście upuszczone rzeczy nie znikają, ale może się zdarzyć że zostawimy coś ważnego na ziemi i za jakiś czas będziemy musieli po to wrócić. Czasem lepiej wczytać stan gry i zyskać kilka minut niż cofać się bez gwarancji, że nasza postać wróci cała i zdrowa... o ile w ogóle przeżyje.


Na nasze życie czyhają zombiaki, zmutowane małpy, ptaszyska, ogromne pająki i wiele innych stworów. To, że oczyściliśmy dany korytarz wcale nie daje nam pewności że taki pozostanie do końca gry. Nigdy nie wiemy czy z zepsutej lodówki obok której nasza postać przechodziła już dziesiątki razy nagle coś nie wyskoczy. Nie jest to może najstraszniejszy Resident w jakiego grałem, ale takich smaczków jest całkiem sporo. Każdy z bossów bez względu na to czy jest to przerośnięta gąsienica czy wielki nietoperz wymaga wypracowania pewnej taktyki i odkrycia słabych punktów.

OPRAWA AUDIOWIZUALNA


W budowaniu atmosfery znakomicie pomaga muzyka, w której przewijają się różnego rodzaju odgłosy. Podczas walk z bossami fala wysokich dźwięków potęguje uczucie grozy i podkreśla beznadziejną sytuację naszej postaci. W większości pomieszczeń gdzie stoją maszyny do pisania przewija się natomiast melancholijny motyw dający choć na chwilę poczucie bezpieczeństwa. Pomruki zombiaków, strzały, stukot kół pociągu o szyny, świst wiatru - wszystkie te dźwięki pozostają w głowie na długo po wyłączeniu konsoli. Również filmiki trzymają wysoki poziom i są swoistym pomostem dla następujących po sobie wydarzeń. Bez wątpienia pozwalają lepiej wciągnąć się w klimat i zrozumieć fabułę.


Mimo, że szata graficzna Resident Evil Zero HD opiera się w większości na statycznych tłach, a animowane są jedynie postacie i ich przeciwnicy, takie rozwiązanie wcale mi nie przeszkadzało. Scenografia w 2002 roku zapewne robiła duże wrażenie, a obecnie poprawiona jakość tekstur tylko dodała jej uroku. Lokacje są rozbudowane i bogate w detale. Warto zwracać uwagę na każdy szczegół, bo może się okazać że wyglądające niepozornie pianino dosłownie otworzy nam dalszą drogę do celu. Zagadki trzymają poziom, nie są ani za łatwe ani za trudne - trzeba po prostu ruszyć głową. Grunt to się rozglądać i szukać podpowiedzi; od umieszczonych na ścianach obrazów po walające się tu i ówdzie notatki.

PODSUMOWANIE


Czy Resident Evil Zero HD ma jakieś wady? Oczywiście, że tak. Mógłbym wymienić tu cukierkowatość dialogów głównych bohaterów, ich mało rozbudowane animacje, brak schowków na przedmioty czy mało interaktywne otoczenie, ale trzeba też pamiętać że Resident Evil Zero po raz pierwszy ukazał się 14 lat temu. Ja natomiast w oryginał nie grałem, ale jego zremasterowana wersja naprawdę mnie wciągnęła. Szczerze mówiąc żadna z ostatnich części Residentów nie dała mi tyle radości. Przejście gry zajęło mi lekko ponad 12 godzin na normalnym poziomie. Niekoniecznie trzeba na tym poprzestać. Można pobawić się innymi trybami, np. Wesker Mode a końcowy wynik poprawić zdobywając przy okazji kolejne osiągnięcia. Dzięki Resident Evil Zero HD znowu mogłem poczuć się jak zwierzyna i zwiedzić tak wspaniałe, oryginalne lokacje jak chociażby zasuwający z prędkością światła pociąg. To doprawdy świetny tytuł, już nie mogę się doczekać czym zaskoczy mnie Resident Evil 1 HD.


GRAFIKA: 85%
DŹWIĘK: 80%
MIÓD: 95%

OCENA: 87%
PS
Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie wrzuciłem pięknych, soczystych obrazków bezpośrednio z konsoli. Otóż na Xbox One można zrobić zrzut ekranu, ale nie da się go zapisać ani wyeksportować. Poświęciłem godzinę na rozmowę z konsultantem pomocy technicznej Microsoftu (swoją drogą bardzo rzeczowym i zaangażowanym) zanim znaleźliśmy odpowiedź dlaczego tak się dzieje. Otóż niektóre firmy celowo blokują możliwość publikowania obrazków z gry, a także rozgrywki. Niestety Capcom postąpił w ten sposób z Resident Evil Zero HD. I tak oto kolejna z najbardziej rozreklamowanych zalet konsol obecnej generacji okazuje się wątpliwa w starciu z chciwością producentów i wydawców gier.

0 komentarzy: